Nowy album Suffocation przynosi wiele kontrowersji. Bo fani jak i krytycy mają bardzo podzielone opinie odnośnie tego krążka. Dla jednych to bardzo mocne, żeby nie powiedzieć, bezlitosne wydawnictwo, z którym warto wkroczyć w nowy rok, dla drugich płyta świadcząca o spadku formy i wielki znak zapytania co dalej z zespołem, gdyż w niedalekiej przyszłości szeregi grupy ma opuścić wokalista.
Ja staję po stronie tych pierwszych i mimo faktu, że na stołku perkusisty nie ma już jednego z twórców blastów - Mike`a Smitha, Suffocation dokłada do pieca równie mocno jak niegdyś. Ba! Wydaje mi się, że aktualny lineup zespołu (sami instrumentaliści) jest piekielnie solidny i szkoda byłoby go zmieniać.
Dodatkowo, biorąc pod uwagę samo brzmienie i produkcję tego wydawnictwa, śmiało mogę stwierdzic, że Suffocation jeszcze nie miało się tak dobrze. Czteroletnia przerwa wydawnicza pozwoliła panom na napisanie nie tylko morderczego i przeżartego techniką, porywającymi solówkami ("Purgatorial Punishment", "Eminent Wrath", "As Grace Descends") i napędzanego blastem albumu, ale przede wszystkim, dała komfort pracy nad własnym soundem.
Efekty są bardzo zadowalające. Choć, przyznam, że jedynie wokalnie Suffocation prezentuje się raczej biednie, ale taka już dola Franka Mullena. Kto wcześniej nie przekonał się do jego growli, pewnie już tego nie zrobi. Ja na jego wrzaski pozostaję bierny i w Suffocation cenię przede wszystkim warsztat. A tego powinni i zazdrościć wszyscy. I młodzi i starzy.
Grzegorz "Chain" Pindor
Nuclear Blast Records