A więc jednak - da się w Polsce stworzyć coś na czasie i w dodatku na przyzwoitym poziomie. Młoda kapela Veal swoim debiutanckim krążkiem "Following The Lodestar" zaprasza do świata ciężkiego, podrasowanego technicznie metalu.
Serca, palce i gardło ma nastawione na nadawanie dźwięków zainspirowanych Gojirą, Lamb Of God czy wczesnym Mastodonem. A więc eksplorujemy modny obszar, w dodatku jeszcze nie do końca odkryty. Co my tu mamy: połamane riffy, będące nie tylko oczywistą rzeźnią, lecz także zabawą z brutalnie przesterowaną melodią; pędzącą perkusję, mięsisty bas i agresywny growl.
Panowie z Veal mają dużo do powiedzenia: gitarzyści Maciej Morawski i Łukasz Cyndzel proponują serię pomysłowych zagrywek - moje ulubione pojawiają się w numerze "When Darkness Prevailes": szybkie przebieranie paluszkami w refrenie, soczyście brzmiące przejścia i mocne uderzenia we zwrotkach, lubię to!
Bardzo podoba mi się też uwypuklenie basu, które zapewnia nie tylko dobre podbicie rytmu, ale i ociepla brzmienie - to odpowiednio podkreślony feeling Michała Pawlaka sprawia, że numer "Snake Eater" świetnie otwiera album. Cieszą też takie ubarwienia jak melodyjne interludium "The Leaden Mean" - znać, że krążki Gojiry często goszczą w odtwarzaczach chłopaków z Veal, co ma wpływ także na prowadzenie treści muzycznej albumu.
Słychać jednak, że mamy do czynienia z debiutantami, artystami jeszcze nieopierzonymi, którzy w przyszłości mogą dać nam wiele przyjemności, ale teraz jeszcze nie do końca panują nad swoją twórczością. Moim zdaniem trochę za bardzo zapędzają się w (dosłownie :)) kozi róg death metalu, przez co, mimo wyczuwalnej w powietrzu aury kreatywności, kapela staje się po paru numerach monotonna.
Jednostajny ryk wokalisty i zbliżone do siebie brzmienia gitar niebezpiecznie ciążą ku muzyce, w której powiedziano już wszystko. Moim zdaniem Veal powinno obrać jednoznaczny kurs na groove i jeszcze bardziej uwypuklić swoje alternatywno metalowe naleciałości. Panowie, popatrzcie, gdzie jest teraz Mastodon. Rzecz jasna nie proponuję grania a la Radiohead (którego, wedle zapowiedzi, mamy się spodziewać na nowej płycie kapeli z Atlanty), radzę zwrócić jednak uwagę na różnorodność, jaką od kilku lat raczą nas czterej Amerykanie.
Veal ma na takie granie papiery - słychać to w ich riffach, rytmach, produkcji (ich album dowodzi, że samemu także można nagrać dobrze brzmiący krążek). Wystarczy, że przy następnym materiale zapomną, iż istnieje coś takiego, jak death metal, że chcą grać "w stylu Gojira/Lamb Of God". Liczę na "styl Veal", który na "Following The Lodestar" dopiero powoli kiełkuje.
Jurek Gibadło
wydanie własne