Kiedy w studiu spotyka się kilku znanych muzyków, efekt ich współpracy może być fantastyczny albo przynieść totalną klapę. W przypadku Saint Asonia trudno mówić o ekscytacji, ale fani kapel, w których grają członkowie zespołu, powinni być usatysfakcjonowani.
Historia supergrupy zaczyna się w 2014 roku, kiedy to wokalista Adam Gontier (Three Days Grace) skontaktował się z gitarzystą Mike`em Mushokiem (Staind) w celu napisania kilku numerów. Wkrótce dołączyli do nich perkusista Rich Beddoe (Finger Eleven) oraz basista Corey Lowery (Dark New Day, Stereomud, Eye Empire) i w tym składzie zarejestrowali materiał na pełnowymiarowy album.
"Asonia" oznacza totalną głuchotę. Muzycy tytuł płyty "Saint Asonia" odczytują nie dosłownie, tylko jako przenośnię. Traktują go jako symbol odrzucenia wszelkich głosów z zewnątrz, skupieniu się wyłącznie na procesie tworzenia. Grając, robią jednak tyle hałasu, że słuchanie ich płyty bardzo głośno, może przynieść znaczny uszczerbek na słuchu.
W ich utworach sporo potężnie brzmiących gitarowych riffów, zwięzłych solówek i chwytliwej melodyki. Brak jednak piosenek, do których z chęcią by się wracało, może poza balladowym na wpół-akustycznym numerem "Waste My Time".
Grzegorz Dusza
SONY