Choć wśród swoich faworytów Deafheaven wymieniają deathmetalowe zespoły w rodzaju Dissection, Morbid Angel i Behemoth, to ich muzyka daleko wykracza poza schematy charakterystyczne dla ciężkiego rocka.
Dziś Amerykanie wydają się być jednym z najbardziej twórczych zespołów z kręgu ekstremalnego metalu. Potrafią zestawiać zupełnie odmienne brzmienia i wcale to nie zgrzyta. Wręcz przeciwnie - intryguje na tyle, że chcemy brnąć w tę ich muzyczną układankę.
Czwarty album grupy - "Ordinary Corrupt Human Love" - zaczyna się łagodnie od fortepianowej kompozycji "You Without End", która przeradza się we wściekły "Honeycomb" z kanonadą bębnów, kaskadą gitarowych riffów i złowieszczym growlingiem. Jeśli dodamy, że cały utwór ma klimat shoegazowych odlotów w stylu Slovdive, będziemy mieli pełny obraz muzyki kwintetu.
W kolejnej kompozycji "Canary Yellow" muzycy na chwilę porzucają heavy metal i poddają się urokowi pięknej gitarowej melodii, rozpływającej się w zwiewnej poświacie pogłosów. Tak jest właściwie przez cały czas: senne i ciepłe pejzaże przeplatają się z mrokiem i koszmarami. Warto odrzucić stereotypy i sztywne granice black metalu i po prostu rozkoszować się tym, co ma do zaoferowania Deafheaven.
Grzegorz Dusza Anti/Sonic