Czy warto było czekać 13 lat na nowy album Toola? Dla fanów grupy to pytanie wydaje się być nie na miejscu. Oczywiście że tak!
Amerykański kwartet dowodzony przez charyzmatycznego Maynarda Jamesa Keenana już wiele lat temu udowodnił, że w progresywnym metalu osiągnął absolut. Stąd pewnie nikt nie oczekiwał od tego jednego z najważniejszych gitarowych zespołów na świecie rewolucji, a co najwyżej łagodnej ewolucji.
W takim kierunku podąża muzyka na "Fear Inoculum". Kompozycje opierają się na dobrze znanych patentach. Tool w idealny sposób kontrastuje ich dynamikę. Zaczynają się zwykle dość łagodnie, by z impetem zaatakować w końcówce utworów. Ich czas w większości przekracza 10 minut, co pozwala grupie na uczynienie z nich wielowątkowych minisuit.
Zespół meandruje, bawi się brzmieniem, podejmuje i porzuca wątki, daje popis swojej wirtuozerii. M J Keenan śpiewa tu zdecydowanie delikatniej niż przed laty, a jego wokal bardziej może się kojarzyć z innym jego projektem A Perfect Circle.
Z drugiej strony Tool nadal brzmi jak metalowa kapela. Utwory potrafią porwać dynamiką, skusić pulsującym groovem, ciężkimi gitarowymi riffami i etnicznymi smaczkami. Podstawowy zestaw to siedem kompozycji. Dostępne są także intrygujące dźwiękowo bonusy.
Grzegorz Dusza
Sony