Piętnaście najbardziej eksperymentalnych minut w historii Johna Frusciante wyznaczających artyście zupełnie nowe horyzonty. EPka "Letur-Lefr" kompletnie nie przystaje do tego, co do tej pory robił gitarzysta.
Szeroko pojęta muzyka rockowa poszła nieco w odstawkę, na rzecz eksperymentów z elektroniką i syntezatorami. Co ciekawe, były gitarzysta Red Hot Chilli Peppers naprawdę świetnie odnajduje się w nowej roli. Czyżby opuszczenie kolegów z zespołu miało zaowocować zupełnie nową drogą?
Pierwszy utwór na "Letur-Lefr" brzmi jakby John zaczął sypiać z Mikiem Oldfieldem, w drugim pojawia się gościnnie m.in. raper RZA. Brakuje nieco wokalu Fru, który występuje jedynie w kilku momentach utworów "909 Day" oraz "FM", jednak to tylko EPka, dlatego należy ją traktować jako przystawkę do dania głównego, którego możemy się spodziewać jesienią.
Obecnie możemy spokojnie powiedzieć, że mamy do czynienia z wielką przemianą, efektem której było nagranie dwóch płyt (nie bójmy się tych etykiet) synth-popowych z elementami hiphopowymi. To spore zaskoczenie, jednak nowa odsłona Johna Frusciante może się naprawdę podobać. Odważnie John, ja nie mam na tyle odwagi, by to jednoznacznie ocenić. Drugie podejście już 24 września, bo właśnie wtedy ukaże się w Europie "PBX Funicular Intaglio Zone", czyli kolejne solowe dzieło artysty.
M. Kubicki
RECORD COLLECTION