Ten i poprzedni album Timeless, firmowane przez słynnego kompozytora, pianistę i wokalistę, nagrane po wieloletniej przerwie są przykładami typowej sytuacji dla muzycznego świata: artysta w zacnym wieku odcina kupony z dorobku powstałego we wczesnej fazie drogi artystycznej, który był przebojowy i zadecydował o przyjętym profilu.
Nie należy jednak tej licznej grupy artystów deprecjonować, bo geniuszy, którzy w swym życiu ukształtowali kilka stylów, można policzyć na palcach. Na niniejszym kompakcie Mendes przypomina czternaście piosenek znanych doskonale starszemu pokoleniu.
Do nowych interpretacji zaproszono reprezentantów młodego pokolenia z nielicznymi wyjątkami: w Dreamer solo na trąbce z charakterystycznie obłym tonem wykonał sam Herb Alpert (który cztery dekady temu utorował Mendesowi drogę do kariery), a zaśpiewała Lani Hall, wokalistka prowadząca formacji Mendesa Brasil ?66, Amerykanka wyczuwająca klimat bossa novy jak Brazylijka.
W całkowicie uwspółcześnionym wykonaniu The Look of Love wzięła udział Fergie. Niespokojny duch Will.i.am wniósł ożywczy ferment do wykonań Funky Bahia i Agua de Beber. Dynamiczną wersję Water of March przedstawiła po portugalsku Ledisi, a po francusku powtórzyła Zap Mama.
W najbardziej jazzowej interpretacji Somewhere In the Hills wzięła udział Natalie Cole. Jovanotii potraktował po włosku Lugar Comun. Najbardziej wylewny okazał się Juanes w hiszpańskiej wersji Y Vamos Ya. Mendes idzie z duchem czasu, nie zanudzając nawet przez moment, wszystko jest świeże i pełne życia.
Cezary Gumiński
EMARCY DYSTRYBUCJA: UNIVERSAL MUSIC