Opinie, że oto mamy do czynienia z nową Kate Bush są
nieco przesadzone, ale jest coś intrygującego i niepowtarzalnego
w twórczości amerykańskiej wokalistki Annie
Clarke.
Po latach terminowania w Polyphonic Spree i u boku
Sufjana Stevensa nagrała solowy album odwołujący się do
melodyki piosenek Burta Bacharacha, filmowych tematów
Johna Barry'ego czy beatlesowskiej psychodelii.
Nie jest to
jednak kalka nagrań sprzed 40 lat, lecz twórcze przetworzenie
tradycji. Emocjonalne, a zarazem pełne delikatności
interpretacje Annie mogą oczarować każdego odpowiednio
uwrażliwionego słuchacza. Wokalistka ma w sobie
urok, wdzięk i ciepło starych mistrzów, którego brakuje
dzisiejszym popowym gwiazdom.
Grzegorz Dusza
BEGGARS BANQUET/SONIC