25 lat minęło jak jeden dzień, a Yo La Tengo nie mogło bardziej ironicznie nazwać swojego nowego albumu. "Popular Songs" mogłoby być tytułem adekwatnym do zawartości płyty, gdyby nie fakt, że po wydaniu dwunastu longplayów zespół nadal nie może poszczycić się popularnością wśród szerszej grupy odbiorców.
Nie trudno się domyślić, że po ćwierćwieczu wspólnego grania "świeży" materiał musi być lekką czkawką, w tym przypadku nie po jednej z płyt, ale po całej dyskografii Yo La Tengo. Nikogo nie zaskoczy, że trio pełnym sukcesem zakończyło proces rejestrowania piosenek w stylu, jaki jest nam znany od lat. To dream popowy "Nothing To Hide", jazzowy "Periodically Triple Od Double" czy "If It's True" zahaczający o motown.
Yo La Tengo nie zapomina o swoim talencie do nagrywania długich kompozycji z wolno ciągnącymi się elementami instrumentalnymi. To płyta bardziej do domu niż samochodu, bardziej na deszcz niż na słońce i ostatecznie bardziej dla stałych fanów zespołu niż poszukiwaczy czegoś klasycznego, bo "Popular Songs" to - jedynie - jeszcze jedna pozycja w katalogu grupy, której muzyka dużo lepiej wychodzi jako Yo La Tengo niż tegoroczne Condo Fucks.
M. Kubicki
MATADOR