Tytuł dwunastego albumu Dream Theater ma symbolizować nowy początek. To pierwsza płyta, w której powstawanie był w pełni zaangażowany perkusista Mike Mangini (zastąpił swojego charyzmatycznego imiennika Portnoya). Stąd w tytule nazwa zespołu, którą zwykle umieszcza się na debiutanckim wydawnictwie.
Wypełniająca album muzyka nie jest natomiast niczym nowym. Symfoniczny rock spod znaku Genesis, Yes, Rush czy Kansas spotyka się tu z ostrym metalowym brzmieniem podpatrzonym u Metalliki. Wielopiętrowe aranżacje, częste zmiany tempa, nośne riffy, kapitalne zgranie muzyków i wirtuozowskie popisy - te atuty znamy od lat.
Nowością jest natomiast zaskakująca zwartość utworów, jakby sami założyli sobie limit, że muszą swoje pomysły zmieścić w pięciu minutach, bo tyle mniej więcej trwają utwory. Wyjątkiem jest pięcioczęściowa, 22-minutowa suita "Illumination Theory", prawdziwa uczta dla wszystkich miłośników progresywnego rocka.
Grzegorz Dusza
ROADRUNNER / WARNER