Niedaleko leży Islandia od Nowego Jorku, Przynajmniej w muzycznym rozumieniu, które serwuje nam załoga Fufanu. Kraj gejzerów większości z nas kojarzy się pewnie raczej z senny folkiem, post-rockiem czy elektroniczną alternatywą. Okazuje się jednak, że i nowojorska bohema odcisnęła swoje piętno na tamtejszych mieszkańcach.
Płyty The Velvet Underground czy choćby Sonic Youth na pewno kręciły się w odtwarzaczach muzyków Fufanu. W nagraniach z ich debiutanckiej epki "Adjust To The Light" od pierwszego zdjęciu słychać tę szorstkość, bród, fascynację brzydotą, nieczystymi dźwiękami, niepokojem. W takim "We Will Last" zupełnie nie chodzi o melodię (zresztą wokalista jest tu naprawdę kaleki), a właśnie o ten narkotyczny, dworcowy syf, generowany przez jęczące i charczące gitary, w miksie posypany jeszcze solidną dawką kurzu.
Ale Fufanu nie zamykają się w klatce z napisem "nowojorska alternatywa". W "The Hours" (moim zdaniem najlepszym tu numerze) ogłaszają światu, że kochają The Cure, w "Blinking" zaś przyznają się, że nie obcy jest im brit pop, oczywiście odpowiednio przybrudzony.
Drażni mnie w ich grze jedno - zbytnia nonszalancja. Ja wiem, myślenie: "jesteśmy młodymi kozakami, którzy mogą wszystko" to dla debiutantów raczej błogosławieństwo niż udręka, tym niemniej liczne fałsze gardłowego, nienastrojone gitary, niedociągnięcia brzmieniowe nie świadczą o artystycznym wizjonerstwie. Raczej o niedostatecznym przygotowaniu. Gdy jednak Fufanu pokonają te niedopatrzenia, może być to kawał dobrego zespołu.
Jurek Gibadło
One Little Indian