Ten album, po "Praise & Blame" i "Spirit in the Room", stanowi dopełnienie tryptyku utrzymanego w kameralnym stylu, w którym Jonesa trudno było sobie wcześniej wyobrazić. Postacią wiążącą projekty jest producent Ethan Johns, który całość barwnie zorkiestrował i dołożył rewelacyjne wsparcie na gitarach.
Zamierzeniem Jonesa było nagranie albumu będącego muzycznym dopełnieniem autobiografii "Over the Top and Back". To wydaje się wręcz niewiarygodne, że po tylu latach brylowania na największych scenach świata i szałowych występach w ekskluzywnych klubach ten gigant wokalistyki przeniesie się z Kalifornii do rodzimego UK i zagłębi w interpretacjach folku, refleksyjnych bluesów i poruszających ballad.
Co ciekawe, Tom Jones uzyskuje intymną, niemal autobiograficzną, atmosferę śpiewając swym - jak zawsze - niebywale mocnym głosem, którego wszelkie subtelności są tu wiernie oddane. Czujemy się, jak byśmy znajdowali się w małym pokoju wraz z artystą, a on śpiewał nam pełną potęgą aksamitnego barytonu z odrobiną chrypki.
Najbardziej poruszającymi utworami są: "He Was a Friend of Mine", w którym trudno o lepsze wspomnienie utraconego przyjaciela, i w "Til My Back Ain’t Got no Bone", przeżywając oczekiwanie w deszczu na ukochaną.
Cezary Gumiński
VIRGIN/UNIVERSAL