Ringo Starr choć ma dwie kosy na karku (na okładce wygląda o trzy dychy młodziej), wcale nie zamierza brać rozbratu z muzyką. Wciąż pozostaje bardzo aktywny i dwa lata po płycie "Postcards from Paradise" wydał dziewiętnasty solowy album.
Starr nie dysponuje zbyt mocnym głosem, ani specjalnie interesującą barwą, co wcale nie przeszkadza w odbiorze jego płyty. Tym bardziej że znów serwuje nam przyjemną dla ucha porcję soft-rockowych kawałków w beatlesowskim duchu.
Pierwszy numer na "Give More Love" - "We're on the Roaud Again" to piosenka zagrana z rockowym pazurem o garażowym brzmieniu. Znać tu wielką frajdę wspólnego grania muzyków tej miary, co basista Paul McCartney, gitarzysta Steve Lukather i pianista Jim Cox. Doskonale prezentuje się także zbliżony do nagrań Erica Claptona "Laughable" - tym razem z udziałem niemniej utytułowanych Petera Framtona, Benmonta Tencha i Timothy B. Schmita.
Niestety, dalej napięcie siada, bo nie porywa ani błaha piosenka country "Standing Still", ani reggae'owy "King of the Kingdom", bluesowy "Electricity" czy rock'n'rollowy "Shake It Up". Nieco ożywienia wnosi nowa wersja "Don't Pass Me By" z czasów Beatlesów oraz "Back-Off Boogaloo" - przebój z solowej kariery. Po ich wysłuchaniu trudno nie czuć sympatii do najbardziej uśmiechniętego Beatlesa.
Grzegorz Dusza
UNIVERSAL