Po serii singli i mixtape'ów wreszcie ukazał się jeden z najbardziej oczekiwanych debiutanckich albumów tego roku. Dowodzona przez parę szkolnych przyjaciół, Ashę Lorenz i Louisa O’Bryena, grupa tworzy dźwiękowe krajobrazy, w których przenikają się sielankowe i piekielne sceny, nie wiadomo co jest rzeczywiste, a co jest iluzją.
Intryguje brzmienie stworzone przez londyńczyków. Sorry umiejętnie poruszają się pomiędzy łagodnymi melodiami a nerwowym pulsem, jaki odczuwamy żyjąc w mieście.
Ważną inspiracją jest dla nich hip hop, choć sama muzyka bardziej odwołuje się do gitarowego indie rocka. Jak sami podkreślają, interesuje ich każdy rodzaj muzyki – od zwariowanej elektronicznej twórczości Aphexa Twina, po piosenki śpiewane przez ikonę jazzowej wokalistyki Tony'ego Bennetta.
Rozrzut to ogromny, ale w kontekście płyty 925, którą nagrali, wcale to nie dziwi. Panuje tu rozgardiasz pomiędzy surowymi gitarowymi utworami a słodkimi miłosnymi piosenkami. Asha i Louis śpiewają osobno bądź razem, prowadząc damsko-męski dialog.
Muzyka Sorry przywołuje całą rzeszę indie-rockowych kapel – od Sonic Youth, Pixies, Lush i Breeders, po młode kapele związane z nurtem lo-fi, jak Ariel Pink, King Krule i The xx.
Grzegorz Dusza
Domino/Sonic