Dorobek artystyczny Voo Voo obejmuje już 29 płyt, a mimo to trudno dostrzec u kierującego poczynaniami zespołu, Wojciecha Waglewskiego, dobiegającemu siedemdziesiątki, oznaki wypalenia. Wciąż imponuje pomysłami, energią twórczą i doskonałym warsztatem wykonawczym.
Najnowsza płyta została nagrana niemal na setkę, tylko partie wokalne zostały dograne później. Na taki zabieg mogła sobie pozwolić grupa wybitnych instrumentalistów, świetnie zgrana, co udowadniają na koncertach, w których ważnym elementem stają się improwizacje. Taki charakter ma jazzująca kompozycja "Ulicy okno" przywołująca lata 60.
Transowo, niemal coltrane’owsko zabrzmiały uduchowione "Beskidy", w których prawdziwy popis daje saksofonista Mateusz Pospieszalski. Utwór "Bez saxu" otwiera solówka perkusyjna Michała Bryndala. Zabieg to niespotykany na współczesnych albumach rockowych.
W "Ochocie" gościnnie pojawia się Hania Rani ze swoim delikatnym pianinem i nie mniej ujmującą wokalizą. Jeszcze ciekawiej wypada "Bezruch" – intymna ballada w stylu Nicka Cave’a, także z udziałem Hani Rani.
Do etnicznych wątków, tak często przywoływanych w muzyce Voo Voo, nawiązuje "Łajba" z udziałem Mashy Natanson, wokalistki znanej ze współpracy z Milo Kurtisem czy formacją Čači Vorba. Płyta bez słabych punktów.
Grzegorz Dusza
Universa