John Cale skończył w marcu 80 lat, ale to wciąż bardzo aktywny i twórczy muzyk. Prawie 60 lat temu trafił z Walii do Nowego Jorku i wspólnie z Lou Reedem założył The Velvet Underground, jedną z najbardziej inspirujących kapel w dziejach rocka.
Przez lata John Cale z powodzeniem scalał świat muzyki klasycznej, elektroniki, folku i rock’n’rolla, a jego dorobek obejmuje przeszło 40 albumów. Świetnym podsumowaniem kariery muzyka jest złożony z dwunastu kompozycji album "Mercy".
Długi, jak na obecne standardy, przeszło 70-minutowy, ale ani na moment niepopadający w muzyczny banał. John Cale z dużym pietyzmem rozwija kompozycje oparte głównie na instrumentach elektronicznych.
Jego przyszarzały, doświadczony życiem głos wprowadza do nagrań wiele melancholii i refleksji. Nie spieszy się zbytnio, upaja każdą nutą, dając pole do popisu dla wyobraźni słuchacza. Jego wizja art rocka staje się tu bliska takim twórcom, jak Peter Hammill i David Sylvian.
Do nagrania płyty "Mercy" zaprosił artystów młodego pokolenia, budujących dopiero swoją pozycję. Od świetnej wokalistki Weyes Blood w promującym album utworze "Story of Blood", przez Sylvan Esso (triphopowy "Time Stands Still"), formację Animal Collective (niemal taneczny "Everlasting Days"), Tei Shi (romantyczny "I Know You’re Happy"), aż po elektronicznych twórców Laurel Halo i Actress.
Grzegorz Dusza
Domino/Sonic