Kiedy znany dziennikarz Jon Landau napisał: "Zobaczyłem przyszłość rock and rolla, a na imię jej Springsteen", mało kto przypuszczał, że będą to prorocze słowa. Początkowo nie szło mu jednak tak gładko.
Pierwsze albumy ukazywały go bardziej w roli zafascynowanego folkiem barda, kogoś, kto może zastąpić Boba Dylana. Na prawdziwy sukces czekał dość długo, bo 11 lat od debiutu, kiedy to ukazał się bestsellerowy album "Born In The U.S.A.". Ameryka zwariowała na jego punkcie.
Proletariacka tematyka tekstów oraz gitarowe riffy o ogromnej sile rażenia okazały się kluczem do sukcesu. Jego słowa chętnie cytowali politycy, wyprzedawał całe stadiony, tak wielu było chętnych, by zobaczyć jego koncert. Każda kolejna płyta przynosiła znaczący przebój, ale całe albumy nie miały już tego ładunku emocjonalnego.
Dobrą okazją do przypomnienia przebiegu kariery dziś już 75-letniego artysty jest album "Best of Bruce Springsteen". Na pojedynczym CD i podwójnym LP zebrano 18 utworów, a dodatkowo na platformach streamingowych na fanów czeka rozszerzona do 31 utworów edycja.
Od debiutanckiego albumu "Greetings from Asbury Park, NJ" aż do wydanego w 2020 roku krążka "Letters To You". Od pierwszych przebojów "Growin’ Up" i "Rosalita (Come Out Tonight)" po megahity, jak "Dancing in the Dark", "Born in the U.S.A", "Human Touch" i "12. Streets of Philadelphia". Jazda obowiązkowa.
Grzegorz Dusza
Best of Bruce Springsteen