Festiwal w szwajcarskim kurorcie ma w nazwie jazz, co nie oznacza, że występują na nim wyłącznie artyści jazzowi. Iggy Pop bardzo ceni sobie to miejsce i zagrał tam już po raz trzeci. Montreux wybrał także na rejestrację swojego koncertowego albumu.
Amerykański weteran (w tym roku obchodzi 78. urodziny) jest w swoim żywiole. Nic nie stracił ze swojej charyzmy i dzikości. Wciąż zachowuje znakomitą formę wokalną i fizyczną. W setliście mamy przekrój przez całą twórczość, ze sporym udziałem utworów z czasów formacji The Stooges.
"Row Power", "Death Trip", "Search and Destroy", "Gimme Danger", "Fun House", "T.V. Eyes" czy "I Wanna Be Your Dog" zbudowały legendę artysty, sprawiły, że okrzyknięto go ojcem chrzestnym punk rocka. Towarzyszący mu zespół doskonale oddaje moc tych kompozycji. Dodatkowego ognia dodaje udział sekcji dętej, przydającej utworom rhythm’n’bluesowego posmaku.
Najlepiej sprawdza się to w największym przeboju Iggy’ego Popa – "The Passenger" z dodatkowym solem zagranym na organach Hammonda (w końcu to festiwal jazzowy). Tu temperatura sięga zenitu, a publiczność wpada w stan euforii. Z nowszych utworów Iggy sięgnął po "Modern Day Ripoff" i zagrany na finał "Frenzy" z ostatniej znakomitej płyty "Every Loser.
Grzegorz Dusza
earMusic/Mysti