Po odejściu frontmana zespołu Isaaca Wooda przyszłość brytyjskiej grupy zawisła na włosku. Wydawało się, że trudno będzie im się podnieść po stracie tak niekonwencjonalnego wokalisty, gitarzysty i autora. Potrafili się jednak pozbierać i pójść o krok dalej. Zamiast jednego mamy teraz trzy wokalistki. Każda z nich dysponuje inną barwą głosu, każda wnosi do piosenek coś swojego, a razem potrafią tworzyć intrygujące harmonie.
Już wcześniejszy koncertowy album "Live at Bush Hall" zapowiadał, że będzie dobrze i że nie będzie to ostry zakręt, a ewolucja. Utwory wciąż są udziwnione, przybierają art rockową formułę. Jest w nich sporo teatralnego dramatyzmu – raz są słodkie, raz nabierają gorzkiego posmaku. Zamiast gitar na pierwszy plan wysuwa się fortepian, a muzycy sięgają także po klawesyn, mandolinę, flet, klarnet i saksofon. Niekiedy osadzają swoje utwory w barokowej i średniowiecznej konwencji albo przywołują zwariowane pomysły Beatlesów.
Muzyka zespołu nabrała finezji i lekkości. Post-punkowe brzmienia ustąpiły miejsca art-rockowej dojrzałości. Black Country, New Road stali się zespołem o najwyższym kunszcie wykonawczym, potrafiącym z prostych piosenek wyczarowywać prawdziwe muzyczne perełki.
Grzegorz Dusza
Ninja Tune