Konstruktorzy nowoczesnych głośników bezprzewodowych mogą puścić wodze fantazji, widać to nawet w niedrogich modelach, a co dopiero z tak wysokiej półki. Długo można by się rozwodzić nad fascynującą bryłą i estetycznymi smaczkami Phantoma. Boki ozdobiono panelami pokrytymi warstwą 22-karatowego złota, nawiązującymi do nazwy urządzenia.
Czoło "pocisku" zajmuje dwudrożny przetwornik koncentryczny z metalowymi membranami. W centrum, za ochronną siateczką, znajduje się tytanowa kopułka wysokotonowa, otoczona pierścieniem aluminiowej membrany przetwornika średniotonowego.
Przetworniki niskotonowe umieszczono na bocznych powierzchniach. Konfiguracja przetworników tworzy pozornie punktowe źródło dźwięku, a opływowy kształt zapewnia doskonałe warunki rozpraszania fal średnich i wysokich częstotliwości. Miodzio, jakiego pozazdrościć mogą "poważne" kolumny.
Włączeniu zasilania towarzyszy gong i ruch membran przetworników niskotonowych. Są one wypukłe, przy zewnętrznej krawędzi membrany pozostawiono tylko niewielką szczelinę, jednak w jej głębi musi się kryć duże zawieszenie, pozwalające na pracę z imponującymi amplitudami. Również "napęd" głośnika - układ magnetyczny i cewka - muszą być do tego zadania przygotowane.
Sumaryczna, szczytowa moc wszystkich zainstalowanych końcówek (niezależnych dla wszystkich trzech sekcji układu trójdrożnego) to aż 4500 W. Nie służy ona nagłaśnianiu sal koncertowych, bo z tym Devialet Gold Phantom jednak sobie nie poradzi, ale "zasileniu" korekcji w zakresie niskich częstotliwości; przetworniki zastosowane w takich układach mają też zwykle niską sprawność.
Pasmo przenoszenia ma się zaczynać od fantastycznie niskich 14 Hz (przy spadku -6 dB), co przy tak niewielkiej konstrukcji wiąże się z bardzo dużym wydatkiem energetycznym. Moc pochodzi ze wzmacniaczy impulsowych, które Devialet stosuje od początku.
Firmowa aranżacja ADH łączy technikę klasy A i D, moduły znajdują się pod żeberkami radiatorów, w tylnej części obudowy. Tutaj Gold Phantom nagrzewa się najmocniej, a jak na konstrukcję impulsową - wyjątkowo, ale nawet jeżeli sprawność wzmacniacza o mocy wyjściowej 4500 W jest wysoka, to na ciepło też zamienią się setki watów...
Układ korekcji nazywa się SAM - nawet nie trzeba tłumaczyć, dzięki niemu Devialet Gold Phantom daje sobie radę... sam.
Z parą stereo sytuacja wygląda względnie konwencjonalnie: kupujemy drugiego Golda i już w sferze programowej (aplikacja sterująca) ustalamy relacje między nimi, określając kanały lewy i prawy. Gdy głośniki włączymy do domowej sieci, reszta jest szybka i prosta. W każdej chwili możemy też urządzenia "rozdzielić".
Devialet Gold Phantom włączymy do sieci przewodowym interfejsem LAN lub bezprzewodowym Wi-Fi (dwa zakresy: 2,4 GHz i 5 GHz), jest też Bluetooth (i to z całkiem przyzwoitym kodowaniem AAC), AirPlay (wprawdzie pierwszej generacji), uniwersalny standard DLNA oraz Spotify Connect.
Devialet Gold Phantom - odtwarzane pliki i właściwości sieciowe
Urządzenie odtwarza pliki 24 bit/192 kHz (czyli dokładnie tak samo jak Linn Series 3). W wielu wypadkach to w zupełności wystarczy, protokoły AirPlay i DLNA są bowiem wytrychem do uruchomienia innych serwisów i usług; z tym zastrzeżeniem, że transmisja odbywa się nie bezpośrednio, a pośrednio, i konieczny jest w niej udział sprzętu mobilnego (albo komputera).
Devialet Gold Phantom nie obsługuje radia internetowego ani popularnego serwisu Tidal (chyba że jako odtwarzacz wystąpi np. smartfon, który będzie strumieniował muzykę przez AirPlay, Bluetooth czy DLNA). Nie ma funkcjonalności multiroom, zniknął także tryb redukcji basu "Night Mode".
Kilka z brakujących umiejętności Gold Phantom do niedawna... miał. Przyczyną zamieszania jest gruntowna aktualizacja oprogramowania, którą Devialet przygotował dla Phantomów (nie tylko dla modelu Gold) pod koniec ubiegłego roku.
Devialet Gold Phantom - oprogramowanie sterujące
Od początku głośniki Devialet Gold Phantom pracowały pod kontrolą wyjściowej wersji oprogramowania sterującego DOS1. W jej ramach dostępne było specjalne, dodatkowe urządzenie - przystawka Dialog (za dodatkowe ok. 1400 zł) - która znacząco rozszerzała funkcjonalność urządzeń, między innymi o serwis Tidal czy multiroom.
Pod koniec zeszłego roku Devialet zaproponował jednak użytkownikom rewolucję, udostępniając zupełnie nową generację oprogramowania - DOS2. W tym momencie przystawka Dialog wypadła z gry (nie jest kompatybilna).
Same głośniki zyskały jednak wiele nowych funkcji (między innymi łatwe parowanie dwóch egzemplarzy w stereo, niektórzy użytkownicy podkreślają też zredukowany szum i wyższą jakość dźwięku).
Tidal i multiroom mają wrócić w przyszłości, wraz z udostępnieniem mniejszych aktualizacji oprogramowania (w ramach DOS2), ale dokładnej daty nie znamy.
Co ciekawe, Devialet Phantom Gold nie zmusza do przejścia z wersji DOS1 na DOS2, oprogramowanie konkretnego egzemplarza (z aktualnej oferty) jest sprawą otwartą. Ale uwaga: przejście z DOS1 na DOS2 jest całkowicie dobrowolne i bezpłatne, a powrót z DOS2 na DOS1 już... niewykonalne.
Wszystko to wydaje się skomplikowane, lecz w gruncie rzeczy jest bardzo podobne do tego, co od wielu lat dzieje się na platformach mobilnych i samych komputerach.
Odsłuch
Sięgaj tam, gdzie żaden inny głośnik bezprzewodowy nie sięga. Gdyby tak narcystyczne hasło przyjął Devialet, nie byłoby w tym wielkiej przesady. Kto ich nigdy nie słuchał, a interesuje się nie tylko nowoczesnymi głośnikami bezprzewodowymi, ale nowoczesnymi technikami audio w ogóle, powinien nadrobić zaległości.
I choć Devialet ma w swojej ofercie także i inne Phantomy (w tym znacznie tańsze modele), to największe wrażenie robią flagowe Goldy. Namawiam, aby rzucić się w ich objęcia i gwarantuję, że one rzucą nami o ścianę.
To znakomita okazja, by się przekonać, jak bardzo rozwinięto głośniki bezprzewodowe w dziedzinie dynamiki. A do tego mamy efekty wizualne... Doskonale widoczne przetworniki niskotonowe wprawiają powietrze w drgania ruchem tak wydatnym, jakby miały za chwilę wyrwać się na wolność.
Devialet Gold Phantom jest jak tajemniczy przybysz z przyszłości - łopocze i faluje bokami niczym kreatura rozpościerająca skrzydła w niekontrolowanej furii. Przetworniki, jakie znamy z typowych kolumn pasywnych, już dawno porwałyby się w strzępy. Tutaj trzeba tylko powstrzymać się przed pokusą dotykania membran podczas ich pracy.
Taki bas, jakim dysponują Gold Phantom, rzadko słyszymy, czy raczej odczuwamy, z normalnych kolumn, a z urządzeń tej wielkości właściwie nigdy.
Basidło jest energetyczne, spójne, a zarazem żywiołowe. Nie jest to "napompowanie", chociaż dźwięki bywają ciężkie, a tym bardziej twarde, to zawsze, kiedy tylko tak są nagrane, demonstrują kontury i szybkość.
Bas jest imponujący i dominujący, nieustannie zwraca uwagę, na szczęście i góra pasma ma dużo do powiedzenia, jej działanie nie jest już takie sensacyjne, ale właściwie dopasowane, aby całość zachowała względną równowagę.
Wysokie tony są dźwięczne, błyskotliwe, trochę metaliczne, ale czyste. Wystrzałowe transjenty nie będą nas głaskać, ale nie zmęczą intensywnym dzwonieniem.
Tutaj również nie doświadczymy miękkości i słodyczy, ale dzięki temu dźwięk jest konsekwentnie w całym pasmie dobitny i ofensywny, bardziej angażując się w atak i uderzenie niż subtelności i wybrzmienie.
Średnica pasma jest klarowna, wyrazista, bez podgrzania, wokale brzmią naturalnie, ani nazbyt intymnie, ani natarczywie. Dziarsko grają dęciaki, gitary selektywnie, jednak Gold Phantom jest dość wymagający w stosunku do jakości nagrań, nie lubi zwłaszcza suchych i szorstkich, takie problemy podkreśla.
Intensywność basowych przeżyć będzie w dużym stopniu zależała od ustawienia Phantomów - trzeba to wziąć pod uwagę, zapewnić trochę wolnej przestrzeni, podobnie jak w przypadku klasycznych kolumn, ponieważ nie możemy liczyć na pomoc systemu kalibracji.
W najnowszej wersji oprogramowania DOS2 Devialet usunął tryb nocny (który redukował poziom niskich częstotliwości), zapowiedział jednak, że wkrótce doda moduł equalizera, który na pewno się przyda.
- Bluetooth (kodowanie): tak (SBC, AAC)
- Sieć: Wi-Fi (2,4 GHz, 5 GHz), LAN
- Parametry plików: 24/192
- Multiroom: nie
- Spotify Connect: tak
- Tidal: nie
- DLNA: tak
- AirPlay 1
- Złącza audio: Toslink
- Wymiary (S x W x G): 252 x 255 x 342 mm
- Masa: 11,4 kg
Moc w służbie korekcji
Wielokrotnie wspominaliśmy o możliwościach głośników bezprzewodowych w zakresie basu i objaśnialiśmy ten fenomen. Podobnej wielkości konstrukcje pasywne nie mają szans na tak niskie częstotliwości graniczne.
Na czym polega ta basowa "sztuczka"? Po pierwsze, na tym, że system aktywny, jakim są głośniki bezprzewodowe, pozwala na korekcję charakterystyki - "dopompowanie" niskich częstotliwości w zakresie, w którym "naturalna" charakterystyka już opada, ewentualnie wyrównanie w zakresie wyższego basu, gdzie z kolei mogłoby powstać podbicie i rozciągnięcie jej niżej.
Teoretycznie w klasycznych układach moglibyśmy to przeprowadzić za pomocą equalizaera, ale nie byłoby to narzędzie dostatecznie precyzyjne, zresztą działalibyśmy "na czuja".
Konstruktor zintegrowanego systemu aktywnego dopasowuje korekcję dokładnie do charakterystyki głośnika (w obudowie, przed korekcją) i założonego celu (którym jednak wcale nie musi być charakterystyka liniowa). Dotyczy to wszystkich konstrukcji aktywnych, a nie tylko bezprzewodowych.
Po drugie, głośnik niskotonowy, który przyjmuje taką korekcję, jest poddany dużemu "stresowi" - wywoływane są bardzo duże amplitudy cewki i membrany, do których musi być przygotowany swoją własną konstrukcją. Jeżeli nie będzie, to wciąż może grać bardzo niskim basem, ale tylko cicho.
Aby połączyć niskie zejście z wysokim ciśnieniem akustycznym, bezwzględnie potrzebne jest duże "wychylenie objętościowe", czyli duża objętość powietrza, jaką może "przepompować" w jednym cyklu, obliczana jako iloczyn powierzchni membrany (lub membran, jeżeli niskotonowych jest więcej) i jej (ich) maksymalnej amplitudy.
Po trzecie, nawet gdy przygotowany jest już wytrzymały głośnik i odpowiednia charakterystyka korekcji, potrzebna jest jeszcze duża moc w zakresie poddawanym korekcji, sprawność głośnika przecież spada.