Był tylko sprzęt stereo, słaby, dobry i bardzo dobry, ale nawet najlepszy oznaczał w przypadku zespołów głośnikowych poziom kilkunastu tysięcy dojczmarek - na tyle wyceniono wówczas m.in. najdroższe Criteriony.
Jeśli weźmiemy pod uwagę inflację, to mniej więcej tyle kosztują najlepsze aktualne Criteriony, czyli TCD 110 S - ok. dziesięć tysięcy euro. Tyle że... "naprawdę" drogie pozycje T+A ma w zupełnie innej serii - Solitaire - która też ma swoją historię. Jednak solą tej ziemi, rdzeniem oferty T+A były i są Criteriony, których znaczenie i oryginalność warto podkreślić.
W latach 80. nie było kina domowego, ale były... linie transmisyjne, o których producent, w owym wstępie, w ogóle nie wspomina. Przecież nie zapomniał... Więc może uznaje, że na współczesnym kliencie takie hasła nie robią wrażenia, bo czym jest linia transmisyjna, pamiętają tylko najstarsi Indianie... Mimo to koncepcja takiej obudowy wcale się nie zestarzała w opinii samych konstruktorów T+A, którzy wciąż się jej trzymają, właśnie w serii Criterion, w której wprowadzili ją ponad trzydzieści lat temu.
Tak się złożyło, że w krótkim okresie testujemy już drugą poważną konstrukcję z linią transmisyjną (PMC Twenty-24 w numerze 4/2015), ale to szczęśliwy przypadek - tego typu obudowy występują dzisiaj bardzo rzadko.
Widać różne podejście obydwu firm do linii transmisyjnej zarówno na poziomie technicznym, jak i "politycznym" - o ile dla PMC to rozwiązanie obowiązkowe, stosowane we wszystkich modelach, silnie identyfikujące, wykorzystywane również w autoprezentacjach do wskazania na jej odmienność i zaawansowanie, o tyle dla T+A to racjonalny sposób na uzyskanie dobrych efektów tylko w niektórych konstrukcjach - tylko w serii Criterion, i tylko w konstrukcjach wolnostojących.
Nie ma tutaj ideologicznego zacietrzewienia i wpychania linii transmisyjnej do małych obudów podstawkowych. Na linię transmisyjną nie ma też miejsca - a raczej budżetu - w kolumnach niższych serii, gdzie stosowany jest bas-refleks, również najdroższe Solitaire nie chowają w sobie labiryntów - tam obudowy są zamknięte.
Podwójne gniazdo przyłączeniowe, a w komplecie zwory przygotowane z kabli - podobno lepsze niż z "blaszek".
Jak widać, T+A oferuje nam dobry przegląd różnych systemów obudów i nie robi tego na pokaz, ale właśnie w celu praktycznego wykorzystania ich zalet, w zgodzie z innymi założeniami i ważnymi cechami danej konstrukcji czy serii. T+A nie ma tak mocnej pozycji, jak kilka innych światowych sław głośnikowych, ale można na niej polegać - to firma opierająca swoją produkcję w dużym stopniu na pomysłach i opiniach inżynierów.
Oczywiście w dzisiejszych czasach nie obędzie się bez udziału designerów i nadzoru marketingu, ale proporcje między tymi wpływami mogą być różne. Możemy być pewni, że kupując T+A, nabywamy rzetelnie wykonane produkty, oparte na dużym doświadczeniu i gruntownej wiedzy.
Jeżeli jednak chcemy mieć "prawdziwe" T+A, to wybierajmy właśnie w serii Criterion. W ciągu trzydziestu lat zmieniły się komponenty, ale pozostała nie tylko linia transmisyjna, lecz również rozwinięte, chociaż zdroworozsądkowe, układy głośnikowe, a relacja jakości do ceny wydaje się bardzo dobra, nieobarczona "podatkiem" od high-endowego rozpasania.
Wymagania estetyczne są dzisiaj znacznie większe i współczesne Criteriony prezentują się bardziej atrakcyjnie, wręcz luksusowo. Nie mają tak wyrazistej sylwetki, jak Audio Physiki, ale własny charakter, który wiąże się z lekko "industrialnym" firmowym stylem, widzianym też w urządzeniach elektronicznych. Mniej tutaj drewna, więcej stali i szkła. Dostępne są zarówno wersje wykończone naturalnym fornirem (orzech, wiśnia, heban), jak i gładko lakierowane (czarna i biała), a wszystkie one mogą występować w wersji na wysoki połysk, w której dodatkowo pojawia się srebrna i "karbonowa".
Seria T+A Criterion
T+A Critrion TCD 310 S high-gloss kosztuje 24 000 zł, a w wersjach bez połysku - 22 000 zł (jedna z nich - biała - występuje w naszym teście). Zmiana koloru i połysku obejmuje boczne ścianki - przednia i tylna są zawsze czarne, czarny jest też cokół, a także górna ścianka przykryta grubą taflą szkła.
Ważna dla nowoczesnego wyglądu T+A jest maskownica przygotowana z ażurowego płatu metalu, dość mocno wygiętego i wciskanego w niemal niewidoczne szczeliny między płaskim frontem a wyprofilowanymi bokami, których krawędzie lekko przed ten front wystają. Cokół i tafla szkła mają obrys odpowiadający wygięciu maskownicy, więc wystają wyraźnie przed lico frontu; w tym fragmencie konstrukcji design wygrał z akustyką.
W serii Criterion są aż cztery modele wolnostojące, jeden podstawkowy, jeden centralny i jeden subwoofer. Wszystkie wolnostojące bazują na obudowie z linią transmisyjną, w której zawsze pracują dwa niskotonowe, w ramach układu trójdrożnego. Występowanie aż czterech modeli nie przeszkadza im jednak w zróżnicowaniu ich wielkości.
Najmniejszy TCD 315 S to karzeł (ma tylko 84 cm wysokości), największy TCD 110 S jest olbrzymem o wysokości 130 cm, głębokości 50 cm, masie 60 kg, z parą 26-cm niskotonowych! Podobnie potężne były największe Criteriony w latach 80., wzbudzając podziw nie tylko samą wielkością, ale i znajdującym się wewnątrz, bardzo długim labiryntem linii transmisyjnej. Wielka obudowa bas-refleks... to tylko wielka skrzynia; akustycznie nic nadzwyczajnego, natomiast wiedząc o tym, jak duże znaczenie dla dobrego działania linii transmisyjnej ma jej długość, trudno nie podziwiać dużych Criterionów.
Na dole frontu, prawie w całości zagospodarowanego przez głośniki, musiał się jeszcze zmieścić tylko wylot labiryntu, który osłonięto żaluzjami przypominającymi trochę kratki wentylacyjne.
Dla kogoś, kto zainteresował się hi-fi, a zwłaszcza kolumnami właśnie w latach 80., jest to szczególnie inspirujące... Już się nakręciłem, będziemy musieli przetestować TCD 110 S, znowu chcę usłyszeć, jak gra duża linia transmisyjna i to przygotowana przez jednego ze specjalistów w tej dziedzinie - a nie było ich wielu i jest jeszcze mniej.
TCD 210 S (wyższy numer oznacza mniejszą konstrukcję) wciąż są okazałe - ponad 120 cm wysokości i dwa 22-cm niskotonowe. Natomiast testowane T+A Critrion TCD 310 S już wyraźnie "spuszczają z tonu": mają 105 cm wysokości, a więc lokują się w peletonie przeciętnej wielkości konstrukcji wolnostojących, z parą 18-cm niskotonowych. Linia transmisyjna w takim formacie ma wciąż szanse działać prawidłowo, chociaż jest to już rozwiązanie "ekonomiczne".
Analizując zasady projektowania linii transmisyjnej, warto porównać dwie konstrukcje podobnej wielkości - T+A Critrion TCD 310 S i PMC Twenty-24. Pierwsza ma kubaturę ok. 30% większą, ale ok. 15% przeznaczono na komory sekcji średnio-wysokotonowej.
Ponadto utworzono w niej znacznie dłuższy labirynt. Ostatecznie pole przekroju labiryntu jest w TCD 310 S mniejsze niż w PMC Twenty- 24, a przecież w TCD 310 S pracują dwa niskotonowe, zatem przekrój przypadający na jeden głośnik jest ponad dwa razy mniejszy niż w Twenty-24 (gdzie pracuje jedna 17-tka).
Zmniejszanie przekroju musi odbić się na jej pracy w zakresie najniższych częstotliwości, ale T+A stawia na większą moc i efektywność w całym pasmie. Jednak w tej sytuacji, a może wedle pierwotnych założeń, linia transmisyjna T+A pracuje w nieco inny sposób - jest bardziej wytłumiona, nie przenosi tak skutecznie energii najniższych częstotliwości jak słabiej wytłumiony labirynt o większym przekroju, nie osiąga więc tak niskiej częstotliwości granicznej, zbliża się swoim działaniem do obudowy zamkniętej, nie generuje dodatkowych wyraźnych rezonansów - coś za coś, widać tutaj wyraźnie dwie różne "szkoły".
Można wspomnieć, że dawne, potężne linie transmisyjne innej niemieckiej firmy - Quadral (Titan, Vulcan) - które w latach 80. konkurowały z Criterionami, były oparte na schemacie większego pola przekroju (przypadającego na jednostkę powierzchni membran niskotonowych) i mniej wytłumionego labiryntu - największe Titany miały jeden 12-calowy niskotonowy, podczas gdy największe wtedy Criteriony - dwa 12-calowe, w obudowie o podobnej wielkości.