A jakie inne znaczenie wnosi określenie "monitor"? Wiele tu umowności, a jednocześnie nieporozumień, gdy próbuje się dochodzić różnic brzmieniowych między tymi grupami. Zasadnicza różnica tkwi jednak gdzie indziej - co doskonale widać na przykładzie oferty ADAM-a - studyjne zespoły głośnikowe są generalnie aktywne, a domowe - pasywne.
Pasywne znaczy takie, jakie zwykle spotykamy w sklepach audio – podłączamy je do zewnętrznego wzmacniacza. ADAM nie czuje się więc na siłach, aby nawracać audiofilów na kolumny aktywne, czego bez skutku próbowało już kilka renomowanych firm. Audiofil dostaje to, czego chce – różnej wielkości pasywne zespoły głośnikowe, chociaż niektóre z nich mają w nazwie tak lubiane słówko monitor.
W dziale pasywnym występują trzy serie zespołów plus jeden produkt absolutnie referencyjny – modułowy system Olympus. Zasadnicza grupa konstrukcji z najwyższej półki nosi nazwę Tensor, a jej modele to wolnostojące Alpha, Beta, Gamma i podstawkowe Delta i Epsilon, seria klasyczna zawiera dwa podłogowce - Column (kilka lat temu testowany w "Audio") i Pencil, a także podstawkowego Compacta.
Wreszcie najskromniejsza seria HM obejmuje "domowe monitory" HM1 i HM2; w każdej z nich jest ponadto głośnik centralny i subwoofer. HM to skrót od Home Monitor, jak widać wobec audiofilów producent podtrzymuje sugestię, że monitor to konstrukcja podstawkowa, mimo że jego dokonania w dziale monitorów studyjnych wcale się do tego nie ograniczają.
Adam HM2 - pełną gębą
Adam HM1 to może nie maleństwo, ale pod względem wielkości coś lekko poniżej przeciętnej, bo konstrukcja oparta jest na 5-calowym głośniku niskośredniotonowym, natomiast Adam HM2 to już monitor pełną gębą, z 7-calowym midwooferem.
Wszystkie konstrukcje ADAM-a bazują na przetwornikach rodzimej – czyli niemieckiej – produkcji; niskotonowe i niskośredniotonowe to Etony, znane z membran Hexacone, będących przekładańcem z plastra miodu i zewnętrznych warstw plecionki.
Ale jeszcze nie te głośniki są największą chlubą ADAM-a – więcej miejsca w materiałach firmowych poświęcono wysokotonowym ART-om, które, podobnie jak w przypadku Elacowych JET-ów, wywodzą się od przetwornika AMT opracowanego na początku lat 70. przez Oskara Heila.
Prezentację zasady jego działania zamieściliśmy obok opisu Elaca, więc nie będziemy tutaj tego tematu drążyć, wypada jednak rozszyfrować firmowy skrót ART: Accelerating Ribbon Technology - nie Tweeter! – gdyż dotyczy on nie tylko głośników wysokotonowych, ale i średniotonowych, które spotkamy w droższych, trójdrożnych konstrukcjach.
Wstęgowe średniotonowe to jeszcze większa egzotyka niż wysokotonowe, a firmy pokazujące takie fajerwerki można chyba policzyć na palcach jednej ręki.
I bez średniotonowego ART-a od strony techniki głośnikowej Adam HM2 przedstawia się bardzo wartościowo, również ze względu na wspomniany głośnik niskośredniotonowy Etona - model już kilkunastoletni, ale wciąż ceniony i godny miana hi-endu; to jeden z 18-cm klasyków, takich jak "węglowy" Scan-Speak, ceramiczny Thiel czy magnezowy Excel.
Odsłuch
Znowu można by zacząć banalnie o tym, że monitory Adam HM2 są przykładem sprzętu, który w pierwszym wrażeniu nie zwala z nóg, ale… co dalej, już wiadomo. W gruncie rzeczy już tak zacząłem, jednak tym razem ciąg dalszy będzie o czymś wyjątkowym.
Wraz z upływającymi minutami i nagraniami roztaczała się przede mną coraz bardziej inspirująca, nowa perspektywa słuchania muzyki, nowy sposób percepcji, skierowany na pewną właściwość wcześniej drugoplanową, pozostającą w tle.
Najczęściej piszemy bowiem o neutralności, dynamice, rozdzielczości, kontroli, sposobie kreowania przestrzeni… zgadujcie, ale nie zgadniecie, jaki aspekt brzmienia najbardziej mnie urzekł w monitorze Adam HM2.
To również nie żaden wybrany zakres częstotliwości, wyróżniający się na tle reszty pasma. Można sądzić, że główną rolę w stylu brzmienia Adam HM2 odgrywa głośnik wysokotonowy, lecz bez dobrego nisko-średniotonowego i umiejętnego dostrojenia sam by wiele nie zdziałał.
Dokładność i przejrzystość połączona z niezwykłą subtelnością i delikatnością, bogactwo i świeżość nieskażone rozjaśnieniem, a tym bardziej wyostrzeniem, żadnych brudów, ale też bez kliniczności i sterylności, płynność z odrobinką zmiękczenia i zaokrąglenia, bez dosładzania, wytrawnie, blisko pełnej neutralności, choć nie mechanicznie.
W długim równoważniku zdania wymieniłem prawie wszystko, ale nie napisałem wciąż najważniejszego – jakie nowe doznanie wywołuje ten zespół cech, które jako takie znamy z wielu innych relacji.
Adam HM2 grają z wyjątkowym wyczuciem mikrodynamiki pieczołowicie, wychwytują relacje i smaczki, które zwykle uchodzą uwadze; podkreślając znaczenie drobiazgów, przedstawiają je jednocześnie niezwykle ostrożnie, lekkimi pociągnięciami, których nie przegapimy, a które pozostają tylko muśnięciami.
Nie odbywa się to na poziomie molekularnym, jestem pewien że zjawisko jest czytelne dla każdego, kto został wyposażony w zdrowy zmysł słuchu, aczkolwiek pewna doza wrażliwości jest tu potrzebna; potem sam się zastanawiałem, czy takich spostrzeżeń nie wzmocniła tego dnia jakaś moja szczególna kondycja… ale nie chcę relatywizować, tylko tym bardziej podkreślić istotę klimatu, jaki tworzy Adam HM2.
Wydaje się, jakby muzycy grali z wielką ostrożnością, a sztuka muzyki polegała przede wszystkim na cyzelowaniu artykulacji, na budowaniu gradacji cicho – ciszej – jeszcze ciszej – jeszcze… – bez żadnej straty dla emocji, dla całościowej wartości przekazu.
Oczywiście jest tu pewien wybór, kompromis, zachwianie proporcji – zdolności mikrodynamiczne są w Adam HM2 postawione znacznie wyżej niż dynamika w skali makro czy rozciągnięcie basu, jednak to zupełnie zgodne z naturą małej konstrukcji i podane właśnie w naturalny, lekko strawny sposób.
Z ograniczeniami HM2 w wymienionych kwestiach godzimy się natychmiast, bo ich zalety je rekompensują, a nie podkreślają. Zresztą nie są to ograniczenia poważniejsze niż zwykle w tej wielkości monitorach, za to zalety - ponadprzeciętne.
Czasami mamy do czynienia z małymi głośnikami, które wyraźnie promują detal i precyzję monitorowania, efektownie rozsypują wysokie tony, jednak wkrótce rodzi się pewien dyskomfort niekompletności i nieharmonijności, poszkodowania materii w zakresie niskich tonów, czy nawet wypełnienia środka; w innych przypadkach symuluje się brzmienie większych głośników przez przytłumienie góry i ocieplenie basu.
Adam HM2 należy do jeszcze innej kategorii – łączy wybitną dokładność z naturalnością. Balans tonalny musiał zostać uchwycony po mistrzowsku – choć można się przyczepić do lekkiego zaburzenia na przejściu średnich i wysokich tonów, które czasami wywołuje efekt nosowości wokali.
Nic nie dzwoni, nie dudni, nie ciągnie się, dźwięki z całego pasma są czyste i spokojne. Bas - raczej suchy i wpleciony, środek ma rozdzielczość i zróżnicowane barwy, wysokie łagodne, nie wydobywające ostrości, a jednak… patrz wyżej – gdyby nie ich uprzejmość i wyrafinowanie, nie byłoby tak wytrawnego smaku całego brzmienia HM2.
Ich pasja w oddawaniu niuansów jest niezrównana, godna podziwu i bardzo angażująca, jednak tym razem przyjemność nie płynie tylko z tego, że odkrywamy jakieś muzycznie mało istotne przeszkadzajki i pierdółki, szmery w sercu muzyka, ale że klarownie słyszymy harmonię i porządek w stopniowaniu głośności, dostrzegamy pracę i umiejętności, jakie muzycy muszą zademonstrować w tej dziedzinie.
Faktem jest, że takie świadome stopniowanie należy bardziej do obszaru muzyki poważnej, jednak przy słuchaniu akustycznego jazzu też dowiemy się więcej – przede wszystkim o sposobie grania niż nagrania. To też ciekawe, bo w aspekcie takiej "dociekliwości" sprzętu częściej pisze się o ujawnianiu różnic realizacyjnych. W przypadku HM2 ich uwaga skupia się bardziej na podglądaniu artystów, niż realizatora dźwięku.
Wyśmienite, nie tylko dla koneserów, choć trzeba przyjąć za dobrą monetę, że to tylko i aż średniej wielkości monitory, które nie udają większych kolumn i nie pretendują do tytułu najbardziej dynamicznych.
Domowy profesjonalista
Zastosowanie dwóch otworów bas-refleks, zamiast jednego większego, wynika z założeń, o których przyjęcie można podejrzewać konstruktora - że wylot będzie z przodu, ale wysokość monitora ograniczona; stąd też nie było już w osi symetrii, pod głośnikiem niskośredniotonowym, dość miejsca na jeden większy otwór, dwa mniejsze i do tego rozsunięte w oczywisty sposób pogodziły obydwa warunki.
Przy okazji przypomnijmy, że te same parametry strojenia uzyskujemy przy większej liczbie otworów, których suma powierzchni równa się powierzchni jednego, standardowo policzonego otworu, a tunele mają taką samą długość.
Niezależnie od tego, zwraca uwagę mocno wytłumiona obudowa Adam HM2 mocniej niż w klasycznie strojonych basrefleksach.
Ścięcia krawędzi, a raczej duże ukośne powierzchnie wokół głośnika wysokotonowego, to nie tylko pomysł architektoniczny, ale przede wszystkim udoskonalenie akustycznych cech obudowy, poprawiające rozpraszanie wysokich tonów i zmniejszające intensywność szkodliwych odbić fal od krawędzi.
Skrzynka jest też dość mocna – front ma grubość 30 mm, pozostałe ścianki 20 mm, a wraz ze swoją wielkością, proporcjami i kształtami, sprawia wrażenie masywnej i krępej. Zresztą masa 10 kg mówi sama za siebie.
W oprawce gniazdka przyłączeniowego znajduje się mały, hebelkowy przełącznik trójpozycyjny, ustalający poziom wysokich tonów (–1,5 dB, 0 dB, +1,5 dB). Można to uznać za wpływ praktyki studyjnej, gdzie tego typu manipulacje wcale nie są niesmaczne, bo profesjonaliści zdają sobie sprawę, że akustyka pomieszczenia i sposób ustawienia całkowicie usprawiedliwia, wręcz nakazuje taką kalibrację.
Można to też skojarzyć z kilkoma innymi niemieckimi firmami, znanymi już z rynku hi-fi, które podobnie wyposażają swoje zespoły głośnikowe (Elac, Heco), co z kolei bardzo rzadko spotykamy u producentów z innych krajów.
Modele serii HM dostępne są w dwóch wersjach kolorystycznych, obydwu błyszczących – srebrnej i czarnej. Nie ma więc żadnych opcji "meblowych" - ani fornirowanych, ani drewnopodobnych. Na wyposażeniu nie ma też żadnej maskownicy; kto zaakceptuje je z takimi ograniczeniami, ten nie musi obawiać się słabości zasadniczych cech konstrukcyjnych.