Amerykańska firma SVS znana jest przede wszystkim z doskonałych subwooferów – nie tylko pierwszorzędnej jakości, ale i w umiarkowanych cenach. W tym roku też pojawiły się nowe modele, jednak serią Ultra Evolution firma równocześnie wzmocniła swoją pozycję w kategorii kolumn głośnikowych.
Rok temu testowaliśmy Ultra Evolution Pinnacle – największy model serii i w ogóle najlepszą konstrukcję głośnikową SVS. Zaimponowała nie tylko wielkością, lecz technicznym rozmachem, systemem zawierającym aż siedem przetworników w układzie trójdrożnym, w aranżacji symetrycznej, w dodatku w obudowie o wcale nieprostych kształtach.
Czegoś takiego za dwadzieścia kilka tysięcy złotych (za parę) nie proponuje żadna inna firma, stąd sensacja, a nawet zeszłoroczna nagroda EISA… To jednak nie wszystko, bo SVS przygotował aż trzy modele wedle takiego schematu, różniące się tylko (i aż) wielkością.
Drugi od góry Titan nie jest znacznie tańszy, kosztuje o 2000 zł mniej, więc nie sama cena będzie skłaniać do jego wyboru, ale właśnie fakt, że jest mniejszy, a więc w wielu pomieszczeniach wygodniejszy do ustawienia, i – jak można ostrożnie zakładać – będzie w nich odpowiedniejszy przez spokojniejszy bas, bowiem Pinnacle go nie żałował i grzmiał: nagłośnię nawet największe pomieszczenia. Takie też przypuszczenia – że Titan trochę odpuści – wtedy snułem, licząc na to, iż kiedyś je zweryfikuję.
I właśnie nadarzyła się dobra okazja, gdy ponownie testujemy kolumny z tego zakresu ceny. Nie uprzedzajmy wypadków? Czemu nie – okazało się, że Titany nie chcą ustąpić pola Pinnacle i oddać im wszystkich dużych salonów czy też wszystkich klientów spragnionych mocnego basowego uderzenia. Jednocześnie zachęcają: potrafimy niewiele mniej, a jesteśmy wyraźnie mniejsze…
Zresztą sam producent zapowiada: Obudowa i głośniki Titana są nieco mniejsze niż flagowego Pinnacle, ale jego możliwości są nie mniej imponujące. Są jeszcze mniejsze Evolution – Tower, już znacznie tańsze (16 000 zł), może więc one poskromią basowe zapędy i będą pasować do względnie mniejszych pomieszczeń? Tam pracują już niewielkie, 15-cm niskotonowe, ale wciąż aż cztery...
W serii Ultra Evolution są więc trzy modele wolnostojące i wszystkie one dzielą ten sam imponujący schemat – cztery niskotonowe, dwa średniotonowe i oczywiście jeden wysokotonowy… Chociaż czy to takie oczywiste?
Drugi mógłby być z tyłu (wcale nie żartuję, przecież są takie konstrukcje), i wszystkie Ultra Evolution byłyby jeszcze bardziej spektakularne. Powtarzam, że nie żartuję i nie kwestionuję sensu rozbudowanego układu, jaki zastosowano. Ma on pełne uzasadnienie, które przedstawiliśmy w teście Pinnacle i które z przyjemnością powtórzymy.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
SVS Ultra Evolution Titan - układ głośnikowy
Na froncie zainstalowano kompletny, trójdrożny układ symetryczny. Głośniki niskotonowe mają średnicę 18 cm (membrana 11,5 cm), średniotonowe – 12 cm (membrana 8 cm); w Pinnacle to odpowiednio 22 cm i 15 cm, ale nie martwmy się tym, że bas w Titanach przetwarzają tylko dwie 18-tki… bo kolejne dwie są z tyłu, i wcale nie są to membrany bierne, lecz "normalne" głośniki, dokładnie takie jak z przodu.
W ten sposób łączna powierzchnia membran niskotonowych jest w Tower o 50% większa niż z Audiovector QR7 SE i Unitra ZGZ-802. Powierzchnia membran to nie wszystko, o potencjale w zakresie niskotonowym decyduje wiele parametrów, jednak cztery mocne 18-tki, w obudowie o optymalnej dla nich objętości, mogą narobić sporo zamieszania. Dlaczego jednak z tyłu, a nie z przodu?
Po pierwsze dlatego, że na froncie nie było już na nie miejsca. To znaczy było… ale nie do końca tam, gdzie trzeba. Można je było zainstalować w dolnym segmencie, to jednak trochę zaburzyłoby koncepcję symetryczną, a jej utrzymanie, poprzez dołożenie po jednym niskotonowym na górze i na dole, wymagałoby podwyższenia górnego modułu i wysokości całej konstrukcji; zwiększenie górnego modułu kosztem zmniejszenia dolnego też nie wchodziło w grę, gdyż obniżyłoby pozycję głośnika wysokotonowego, który powinien znajdować się na wysokości głowy słuchacza (a i tak znajduje się już dość nisko, na 82 cm).
W tym miejscu warto zaznaczyć, że zewnętrzny podział na segmenty, zaznaczony różnym pochyleniem ścianek, nie ma nic wspólnego z podziałem wewnętrznym; dolna para niskotonowych ma do dyspozycji taką samą objętość jak górna, co jest warunkiem takich samych (lub co najmniej bardzo podobnych) charakterystyk z obydwu par, a to zapewnia najlepszą integrację fazową i dynamikę.
Czytaj również: Czy przetworniki koncentryczne wymagają zwrotnicy do podziału pasma?
Wróćmy jeszcze na moment do wariantu z trzema (w sumie) niskotonowymi na dole – nie byłby wcale zły, bo praktyczną skuteczność układu symetrycznego i tak zapewnia przede wszystkim sekcja średnio-wysokotonowa, jednak nie wyglądałoby to już tak elegancko, a przeniesienie dwóch niskotonowych do tyłu wcale nie jest kompromisem.
Znajdują się mniej więcej na wysokości głośników przednich, zwrócone są do tyłu, więc siły, z jakimi oddziałują na obudowę, mają przeciwne wektory, co redukuje drgania obudowy; nie znaczy to, że znoszą się fale akustyczne – promieniowanie wszystkich przetworników pozostaje zgodne fazowo i efektywnie dodaje się do siebie.
"Rozproszenie" niskotonowych daje jeszcze jedną korzyść – znajdują się w różnych odległościach od ścian, podłogi i sufitu, co będzie uśredniać rezonanse powstające już w pomieszczeniu.
Poszczególne pary (górna i dolna) pracują we wspólnych komorach, z portami bas-refleks wyprowadzonymi z tyłu, tak więc górne tunele dmuchają powietrzem pompowanym nie tylko przez tylne głośniki, ale też przez przednie, i zamykanie któregokolwiek zamyka jednocześnie obydwa głośniki danej pary. Można więc w łatwy sposób całą konstrukcję zamknąć, co wydaje się opcją wartą rozważenia wobec charakteru i siły basu pochodzącego z układu bas-refleks.
Czytaj również: Co to są charakterystyki kierunkowe?
Głośniki średniotonowe są "tylko" dwa (kolejne dwa z tyłu nie przyniosłyby jednoznacznych korzyści), o średnicy 12 cm, ich niewielka średnica przysłuży się lepszym charakterystykom kierunkowym, podobnie jak niska częstotliwość podziału z wysokotonowym (1,9 kHz), chociaż również niski podział z sekcją niskotonową (160 Hz) może je bardzo obciążyć… Na ratunek przychodzą jednak nasze pomiary, które wskazują, że podział jest wyższy (i bezpieczniejszy) – przy ok. 300 Hz.
Producent dużo pisze o głośniku wysokotonowym, a zwłaszcza o jego membranie – to 25-mm kopułka aluminiowa z warstwą węglową ("diamentową"), nałożoną metodą osadzania z fazy gazowej; dzięki temu pasmo przenoszenia zostaje rozszerzone, a rozpraszanie poprawia "organiczna" siateczka (jej oczka mają nieregularny kształt).
Celem stosowania konfiguracji symetrycznej jest przede wszystkim kreowanie pozornego, punktowego źródła dźwięku dla całego zakresu akustycznego (przy zgodnym częstotliwościowo, natężeniowo i fazowo promieniowaniu dwóch źródeł, ucho będzie lokalizować pozorne źródło pomiędzy nimi). Odważny kształt obudowy wydaje się być związany z symetryczną aranżacją, ale faktycznie jest kwestią odrębną.
Czytaj również: Co to jest główna oś odsłuchu?
Wydaje się, że chodzi o skierowanie osi głównych wszystkich przetworników w miejsce odsłuchowe, ale to fałszywy trop. Dla układu symetrycznego kluczowe jest ustawienie wysokotonowego na wysokości głowy słuchacza (co nie jest tożsame z wycelowaniem jego osi głównej w to miejsce – może je minąć bokiem, to zależy od konkretnych charakterystyk).
Rozpraszanie z tak małych średniotonowych (zwłaszcza w zakresie ograniczonym niskim podziałem z wysokotonowym), a tym bardziej z niskotonowych, jest na tyle szerokie, że ustawienie wszystkich osi głównych równolegle, nawet w dużej odległości od siebie, tak jak stałoby się przy zainstalowaniu głośników na jednolitej, pionowej przedniej ściance, nie zrobiłoby pod tym względem dużej różnicy.
Charakterystyki kierunkowe w płaszczyźnie pionowej układów symetrycznych o wiele bardziej zależą od odległości między przetwornikami i częstotliwości podziału niż od charakterystyk samych przetworników (z wyjątkiem wysokotonowego).
Wie o tym producent i kieruje naszą uwagę na inne zjawisko – wyrównania odległości od wszystkich przetworników do miejsca odsłuchowego, co jednak jest problemem zarazem dyskusyjnym, jak i uniwersalnym dla wszelkich aranżacji wielogłośnikowych, nie tylko symetrycznych. Jedni konstruktorzy widzą (słyszą?) korzyści z takiego wyrównania, inni nie. Nie jest ono wcale warunkiem zgrania fazowego między sekcjami i wyrównanej charakterystyki przetwarzania – można ją dostatecznie swobodnie kształtować nawet pasywnymi filtrami.
SVS Ultra Evolution Titan - odsłuch
Największy w serii Ultra Evolution model Pinnacle, testowany w zeszłym roku, zabrzmiał jak na flagowca i konstrukcję tego kalibru przystało. Potężnie. Działają tam przecież cztery 20-tki w systemie bas-refleks i wręcz trudno byłoby taki układ powstrzymać przed wygenerowaniem mocnego basu.
To kolumny o oczywistym przeznaczeniu – do dużych pomieszczeń, można też myśleć o budowaniu kina domowego bez udziału subwooferów, o ile mamy dość mocy w samym wzmacniaczu AV, którą Pinnacle będą mogły spokojnie przyjąć.
Podobne wnioski można wysnuć po odsłuchach Titanów, chociaż jest to już bardziej zaskakujące. Zakładałem, że ich charakterystyka jest spokojniejsza, bas "unormowany", a dynamika wciąż wystarczająca. Kiedy je włączyłem, natychmiast do mnie dotarło, jak bardzo się myliłem.
Oczywiście puściłem kolejne nagrania, aby to zweryfikować, ale okazało się to już tylko czystą formalnością. Czasami wiadomo od razu i bez pudła, o co chodzi. Zwłaszcza gdy sytuacja jest tak jednoznaczna, a nagranie doskonale znane. Każdy materiał zademonstrował konsekwentnie bardo mocny, ofensywny bas.
Czytaj również: Na czym polega niesfazowanie kolumn i jaki jest tego wpływ na charakter brzmienia?
Nie schodzi tak nisko jak w Pinnacle, więc kwestia dodania subwoofera może stanąć na wokandzie, jeżeli jednak z różnych powodów nie chcemy zawalać sobie pokoju dodatkową basową skrzynią i nie zależy nam na najniższych składowych efektów specjalnych – Titany same uderzą w nas taką porcją basowej energii, że będziemy mieli dosyć. I nic im się od tego nie stanie nawet przy bardzo wysokich poziomach głośności, a problem "wykończenia" kolumn przednich sygnałem LFE, gdy jest do nich przekierowany, to jeden z najważniejszych argumentów za dodaniem subwoofera.
Ale nie w tym przypadku. Mimo to powtórzę zastrzeżenie – Titany nie zapewnią nam wymarzonych 20 Hz. I dodam kolejne – "średni" bas jest wyraźnie wyeksponowany, co można stwierdzić niemal na każdym materiale, chociaż z różnymi skutkami. Niektórym nagraniom, nawet gdy stwierdzamy, że basu jest więcej niż zwykle, całkiem dobrze to służy, innym mniej. I znowu ostateczna ocena zależy od muzyki, jakiej słuchamy, i od naszych upodobań brzmieniowych, ale jedno jest pewne – Titany "dają do pieca" i trzeba to lubić (lub polubić).
Nie jest chyba metodologicznym błędem szukanie innych recenzji testowanego sprzętu. Przeczytałem dwie (ale jest ich więcej). Pierwsza mnie zaskoczyła – jej autor stwierdził wprost, że konieczne jest doposażenie w subwoofer(y) systemu, w którym pracują Titany, no chyba że staną w małym pomieszczeniu, a poza tym wszystko w normie.
Pomyślałbym, że słuchaliśmy różnych Titanów, albo że tam ich w ogóle nie słuchano… lecz są zdjęcia, na których stoją w dużym salonie recenzenta. A skoro już je ustawił, to pewnie ich słuchał… z zupełnie odmiennymi rezultatami. Zresztą zastrzegł, że jego pomieszczenie jest duże i otwarte, ale takie jest też moje. Druga recenzja, w nie mniej szanowanym magazynie, była jednak dokładnie zbieżna z moimi wrażeniami.
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
Takich kolumn nie robi się ani do małych pomieszczeń, ani dla audiofilów, którzy ponad wszystko cenią sobie precyzję i kulturę – oni nawet do dużych salonów wstawią coś mniejszego. Titany dostarczyły jednak emocje nie tylko niskotonowe. Zagrały tak żywo, wręcz drapieżnie, że trochę je przyciszyłem; przy tej samej pozycji regulatora głośności wydawało się, że grają głośniej, jakby miały wyższą efektywność od konkurentów, ale pomiary pokazują, że wcale nie – sam charakter dźwięku wywiera takie wrażenie.
Dobitny bas nie jest ich jedynym mocnym argumentem; na drugim skraju pasma błyszczy i iskrzy, wysokie tony nie boją się metaliczności, nie możemy więc bać się i my. Jeżeli w naszym guście są aksamitne niuanse i pieszczoty, czy choćby spokojna, neutralna prezentacja – odpuśćmy, bo Titany nie odpuszczą.
Wysokie tony śmigają, smagają, w tym zakresie Titany są nie mniej zdeterminowane, dlatego po kilku nagraniach doszedłem do wniosku, że poskromienie basu wcale by sytuacji nie uspokoiło, lecz przechyliło szalę na stronę wysokotonową, a tak jak jest – jest soczyście i ostro, ale przy dobrej ogólnej równowadze.
Średnie tony odgrywają mniejszą rolę… i też odgrywają ją w sposób szczególny. Nie mają gęstej i ciepłej substancji do tworzenia dużych pozornych źródeł, lecz płyną wartkim, chłodnym strumieniem. Brzmienie zachowuje spójność, lecz jest przy tym rozedrgane, wibrujące, impulsywne.
Kolumny o zdecydowanym charakterze, rozrywkowe, przygodowe… awanturnicze, czasami wręcz brutalne, ale dzięki temu bardzo emocjonujące, przenoszące nas na koncert zespołu heavymetalowego, przed samą estradę, albo do dyskoteki, albo… gdziekolwiek, gdzie w cenie jest dynamika, pulsujący bas i generalnie ostre granie.





