Na takim rynku Jamo ma renomę i dzięki niej może mierzyć się z nowo powstającymi producentami chińskimi, którzy zachęcają głównie ceną. Gdzie produkuje Jamo, to już sprawa drugorzędna, bo firma bazuje na własnych projektantach, wybranych kooperantach i doświadczonej kontroli jakości.
A gdyby nie korzystała z nowych możliwości obniżenia kosztów, to mimo swojej marki musiałaby ustąpić "chińszczyźnie" w złym tego słowa znaczeniu, bo są ludzie, którzy chcą kupić kolumny duże i niedrogie, a także firmy, które takie życzenia spełniają.
Woofer na bocznej ściance
Testowany model Jamo S 608 zadaje im bobu, bo tak efektowna konstrukcja od renomowanej firmy za okrągłe 2000 zł... Szukając w przeszłości kolumn Jamo za 2000 zł, nic podobnego byśmy nie znaleźli. Na pierwszy rzut oka sądziłem, że Jamo S 608 to konstrukcja może dwuipółdrożna, może trójdrożna, ale tak czy inaczej złożona z trzech przetworników 13-cm i kopułki wysokotonowej - czyli z tego, co widać na froncie.
I to też by wystarczyło, aby dać jej spory kredyt zaufania, oceniając wysoko zawartość techniczną i wykonanie na tym pułapie cenowym. Taka konstrukcja przypominałaby generalnie to, z czym się w tym segmencie rynku i w tym teście spotykamy (nie mówiąc o małych dwudrożnych monitorach), a i tak popisywałaby się wyraźnie większą obudową, której wysokość przekracza 110 cm, a głębokość sięga prawie 40 cm (szerokość jest umiarkowana - 19 cm).
Po części w podziw, a po części w konfuzję, wprawiło mnie więc odkrycie jeszcze jednego głośnika - na bocznej ściance umieszczono woofer o średnicy 25 cm... A więc takie buty... Teraz już nie ma odwrotu. Albo jest to zrobione tylko na pokaz i z użyciem przeciętnej jakości głośnika, co spowoduje lawinę chaotycznego basu, albo projekt przeprowadzono zgodnie z regułami sztuki, zainwestowano nie tylko w głośnik duży, ale i wyposażony w odpowiednio silny układ magnetyczny, a wtedy rezultaty mogą być wiekopomne dla tej klasy cenowej.
Okazało się, że głośnik niskotonowy jest przyzwoity, z magnesem o średnicy 11 cm. Zatem wszystko może skończyć się dobrze, niekoniecznie niskotonową nawalanką. O bardziej zaawansowanej koncepcji świadczy też nadzwyczaj silna sekcja średniotonowa - bo w tej sytuacji wszystkie trzy 13-tki są przecież przetwornikami średniotonowymi. Taki urodzaj w tym zakresie częstotliwości spotyka się jeszcze rzadziej niż niskotonowy na bocznej ściance, niezależnie od ceny. Jaka szlachetna idea może się z tym wiązać?
W typowym układzie trójdrożnym wystarczy jeden średniotonowy, a jeżeli są dwa, to zwykle w układzie symetrycznym... Po co tutaj aż trzy? Z głośnikiem niskotonowym na bocznej ściance, oddalonym od sekcji średniotonowej, dobrze jest ustalić jak najniższą częstotliwość podziału - to wymaga większej niż zwykle wytrzymałości sekcji średniotonowej; ponadto wąska przednia ścianka obniża efektywność w zakresie kilkuset herców, co też może skompensować większa powierzchnia przetwarzająca ten zakres.
Wedle takich założeń układ Jamo S 608 jest zaprojektowany bezkompromisowo. Głośniki średniotonowe mają dość małą komorę, utworzoną przez odgrodę znajdującą się niedaleko za nimi, ale służy to wygospodarowaniu jak największej objętości dla głośnika niskotonowego. Również głośnik wysokotonowy nie jest banalny - zwyczajem Jamo jest izolowany od wibracji całej obudowy.
Odsłuch
Tak duża i rozwinięta kolumna rodzi zarówno nadzieje, jak i obawy. Potężny (jak na tę klasę cenową i konkurencję) 25-cm niskotonowy, w dodatku z boku, skąd bliżej jest do ściany pomieszczenia i dodatkowego wzmocnienia basu...
Czy bas nas nie zmasakruje? W żadnym razie - o ile nie podkręcimy go regulatorem we wzmacniaczu. Pewnie zrobi to niejeden z tych, którzy kupując Jamo S 608 oczekują nawałnicy, grzmotów i pomruków. Tymczasem w zakresie niskotonowym kolumny te zachowują się zaskakująco poprawnie, kompetentnie, żeby nie powiedzieć - grzecznie...
Na tle kolumn Roth i Magnat mają (ilościowo) basu mniej, w porównaniu z Energy jest on lepiej wyrównany i nasycony, mniej nerwowy. Potencjał specjalnej sekcji niskotonowej można docenić - zarówno w dynamice, przejawiającej się nie agresywnością, ale swobodą i swoistym luzem, niemającym też nic wspólnego z opieszałością.
Masa basu została dobrana w tak umiejętny sposób, aby nie przeciążyć brzmienia, a jednocześnie wpisać się w kreowanie dużej skali. W tej sprawie nie mniejszą rolę odgrywa nadzwyczaj silna sekcja średniotonowa. Para nie poszła w gwizdek, trzy "midrendże" dają dużo energii i rozmachu.
Jednak i w tym zakresie nie pojawia się przesycenie ani przeciążenie, średnica nie jest gęsta, lecz obszerna. Czasami wkrada się zamieszanie i pewna dezynwoltura, dźwięk nie jest skoncentrowany i "ulepiony", ale co najważniejsze, dobra ogólna równowaga tonalna i brak drażniących podbarwień gwarantuje minimum przewidywalności i porządku.
Również zakresowi tonów wysokich udało się nadać dźwięczności i polotu, nie dopuszczając przy tym do ostrości. Wcześniejsze konstrukcje Jamo tej klasy grały może jeszcze poprawniej, z górą trzymaną w ryzach, ale bez takiego ożywienia - które wcale nie oznacza tutaj komercyjnego wywalania basu, na co się już zanosiło... Jamo S 608 to brawurowa, ale bardzo udana konstrukcja.
Andrzej Kisiel