Infinity Classia C336 wyskoczyła jak królik z kapelusza, i to wielki królik, w dodatku cały czarny. Nie jest on bardzo młody, czekał na swój numer w Audio długo i cierpliwie, bez żadnych nagabywań ze strony dystrybutora. Ostatnio jednak wpadł mi w ręce mini-katalog-cennik Harmana na sezon 2010/2011, a tam wciąż występuje cała seria Classia, nie ma więc mowy o tym, abyśmy testowali coś nieaktualnego.
We wspomnianym polskim katalogu seria Classia jest najtańszą w ofercie Infinity, chociaż w innych źródłach można znaleźć jeszcze tańsze Primusy. Prawdopodobnie w polityce polskiego dystrybutora segment niskobudżetowy zarezerwowany został dla sojuszniczej marki JBL, należącej do tego samego koncernu – Harmana.
Infinity pojawia się z mniejszym, ale bardziej wyspecjalizowanym wyborem droższych kolumn, które "trzymają poziom", a przede wszystkim nowoczesny i spójny styl. Konstrukcje droższe od serii Classia zawiera - Cascade, również tam obudowy mają bardzo charakterystyczne wygięcie górnej ścianki.
Seria Cascade opiera się na oryginalnych przetwornikach z płaskimi membranami (w kształcie prostokąta z zaokrąglonymi narożnikami), więc jest technicznie bardziej zaawansowana niż Classia, ale nie ma tam nawet w połowie tak dużej kolumny jak C336, a jedynie dość specyficzne konstrukcje przeznaczone do montażu ze statywem.
Koniec końców, szukając w Infinity tradycyjnych, dość dużych kolumn wolnostojących, wracamy do Infinity Classia C336. Również w serii Classia nie znajdziemy już innych, bo jej pozostałe modele to podstawkowiec, naścienny surround, centralny, i dwa subwoofery.
Wyraźnie widać ukierunkowanie na kino domowe, chociaż nic nie przeszkadza, aby potraktować Infinity Classia C336 jako parę stereo – komu jak komu, ale widać na pierwszy rzut oka, że im basu nie zabraknie.
Maskownica
Infinity Classia C336 wyglądają imponująco bez maskownicy, gdy pokazują wszystkie głośnikowe muskuły układu trójdrożnego aż z trzema niskotonowymi, ale jeszcze bardziej elegancko i wciąż efektownie w maskownicy.
Jej zdjęcie powoduje wystawanie dużych fragmentów frontu, o ile potrzebnych dla uzyskania wyrównanej powierzchni właśnie z maskownicą, o tyle kłopotliwych bez niej. Projekt plastyczny najwyraźniej uwzględnia pozostawienie maskownicy na swoim miejscu. Możemy się z tym zgodzić również dlatego, że charakterystyka przetwarzania nie ulega w takiej sytuacji poważnym zakłóceniom.
Głośniki
Głośniki w Infinity Classia C336 wyglądają znajomo – wszystkie mają membrany CMMD, jakie spotkaliśmy już w konstrukcjach Infinity serii Alfa i Beta kilka lat temu. CMMD to skrót od Ceramic Metal Matrix Diaphragm.
Membrana tego typu, opracowana przez koncern Harmana, ma naturę metalowo-ceramiczną. Sama ceramika jest materiałem najsztywniejszym, ale delikatnym; zwykle stosuje się ją na podkładzie metalowym, który też jest sztywny (chociaż mniej), ale solidniejszy.
Połączenie metalu z ceramiką zapewnia też lepsze tłumienie wewnętrzne, gdyż dwie warstwy o różnych prędkościach rozchodzenia się dźwięku spowodują rozproszenie ich rezonansów. W membranie CMMD warstwy ceramiczne znajdują się po obydwu stronach aluminiowego "rdzenia".
Brzmienie
W przypadku Infinity trudniej mi snuć wątek wcześniejszych spotkań z brzmieniem kolumn tej firmy, bo było ich w sumie niewiele, a ostatnie miało miejsce cztery lata temu...mimo to Infinity nie wydawały mi się zupełnie obce i tajemnicze, bo na widok przetworników, znanych z wcześniejszych serii Alfa i Beta, z których kilka modeli testowaliśmy, dostatecznie dobrze przypomniałem sobie ich dźwięk. Czy to wystarczy, aby teraz mieć określone oczekiwania?
Tylko do pewnego stopnia – zmienienie przez konstruktora strojenia zwrotnicy, i nawet z tego samego układu przetworników, w tej samej obudowie, wydobędzie inne brzmienie. Słychać jednak, że strojeniem Infinity Classia C336 zajmował się ten sam człowiek, a jeżeli nie, to i tak w firmie obowiązuje konkretna recepta, co nie wyklucza, że i same "ceramiki" Infinity wprowadzają swoją barwę.
Brzmienie to samo w sobie, na pierwszy rzut ucha nie wydaje się czymś specjalnym i nie należy tego rozumieć negatywnie. Nie dzieje się tu nic przykrego, niepokojącego, z czego można nawet wywnioskować, że brzmienie to jest neutralne, a więc zgodne z tradycyjnymi przepisami...Tak też było wcześniej w kolumnach serii Alfa i Beta, mimo to jestem tym trochę zaskoczony.
Kolumny Infinity Classia C336 swoim wyglądem są wyraźnie adresowane na rynek "normalnych konsumentów", a nie pasjonatów, audiofilów, purystów, nie prezentują brzmienia populistyczno- komercyjnego, nie ciągnie ich do taniego efekciarstwa, nie próbują omamić i zafascynować słuchacza za pierwszym podejściem.
O ile bas mają jeszcze "całkiem-całkiem", czyli z grubsza rzecz biorąc - silny, o tyle wysokie tony są wzorem umiaru, wplatają się w średnicę, oddają jej główną inicjatywę.
To sposób, który ma swoje plusy i minusy. Nie doświadczymy eksplozji detaliczności, ani w postaci wyraźnych elementów "niższej góry", ani aksamitności najwyższych częstotliwości. Wysokie tony są jednak dobrze zorganizowane, uporządkowane, nie mają wielkiej inicjatywny, ale też nie dzwonią, nie kłują i nie posykują.
Po pewnym czasie ucho przyzwyczaja się do takiego spokoju i akceptuje go na dłuższą metę, nawet lepiej niż początkowo inspirujące ekscesy, których pozorne bogactwo okazuje się być szybko zamknięte w ograniczonej palecie wybrzmień.
Infinity Classia C336 też nie mają w tym zakresie wielkich talentów, ale i nie udają, że chcą nas wysokimi tonami oczarować, unikając tym samym przykrych fałszów i przerysowań.
Przyjemną niespodzianką jest bezproblemowa spójność brzmienia z tak rozbudowanego układu. Co prawda udało się to i Elacowi, ale Infinity Classia C336 posługuje się małym średniotonowym, a to często skutkuje osłabieniem "niższego środka", niezależnie od dobrej kondycji samego basu.
Brzmienie ma dużą masę, substancję, a bas rozciąga się szeroko, wędrując nie tylko nisko, ale też sięgając wysoko - nie ma syndromu basu subwooferowego, oderwanego, wręcz przeciwnie, czasami ma ochotę mocno uderzać wyższym podzakresem, i choć nie jest to akcja bardzo dynamiczna, to przynajmniej daje mocną, solidną, niezmiękczoną podstawę.
Wokale w Infiniti Classia C336 są dobrze wyważone, niezmanierowane, nawet plastyczne i namacalne, choć niespecjalnie ekspresyjne, ale też dzięki temu nieagresywne. Jest przyjemna głębia, fundament tworzony nie tylko przez bas, ale i przez dobre nasycenie tonów średnich.
Budowana jest duża scena, a instrumenty nabierają właściwych proporcji. Różnicowanie barw i dokładność rysunku nie są tematami najważniejszymi, chodzi raczej o neutralność i naturalność ogólnego planu niż o precyzję szczegółu.
Andrzej Kisiel