To krzepi i przywołuje wspomnienia niemal z dzieciństwa...Bez przesady, nie jestem taki...młody, aby seria Response była moim "rówieśnikiem". Ale kiedy dwadzieścia lat temu przed naszymi oczami i uszami otworzył się szerzej audiofilski świat, nazwy ProAc i Response były jednymi z tych haseł, którymi lubiliśmy się posługiwać, aby wejść w krainę miodem i mlekiem płynącą, aby pomarzyć lub zaświadczyć o naszej wiedzy, o horyzontach daleko szerszych niż tych wyznaczonych markami Altus i Technics.
A ponieważ pamięć ś.p. Technicsa i Altusów (przynajmniej tych lepszych...) szanuję, więc w tym, co powyżej napisałem, jest też trochę ironii, może autoironii, ale też niezbyt wiele, bo nigdy nie byłem aż tak zafascynowany ProAkiem - choć szybko wyrobiłem sobie pogląd co do (wysokich) umiejętności stojących za produktami tej firmy.
Teraz chciałbym przedstawić jej "filozofię", tak jak ją rozumiem, lecz mam wątpliwości, czy w ogóle mam do tego prawo...
Słowa tego, co prawda, używa się często w takim kontekście, wręcz nadużywa, ponieważ odnosi się do innej sfery, a ponadto ma znacznie bardziej deklaratywne - ewentualnie producent może ogłaszać swoją "filozofię", a nie obserwator ją odkrywać i komentować.
Napiszę więc o "postępowaniu" firmy, co brzmi bardziej trywialnie, ale chyba już nawet nie wymaga cudzysłowu. ProAc - to firma "spersonalizowana", silnie skupiona wokół osoby właściciela i konstruktora, Stewarta Tylera, który nie chowa się za kurtyną, lecz chętnie szermuje swoim nazwiskiem, pozycją i zasługami jako ten, któremu firma wszystko zawdzięcza.
Trzeba przyznać, że kompetencje ma bardzo duże, bo nawet z nie bardzo drogich przetworników i innych komponentów, często z dość skromnych układów dwudrożnych jest w stanie wycisnąć wszystko i wypracować rezultaty brzmieniowe, jakich inni przy takim nakładzie środków nie potrafią osiągnąć.
Często konstrukcje znacznie bardziej skomplikowane, oparte na najdroższych komponentach, grają po prostu gorzej. To doskonały przykład, że jakość brzmienia zależy przede wszystkim od umiejętności konstruktora, "stroiciela" zespołu głośnikowego.
"Ale"
Pierwsze "ale" dotyczy tego, że przy dostępnej obecnie nawet dla najmniejszych firm technice pomiarowej, można znacznie łatwiej niż kiedyś - mając oczywiście odpowiednią wiedzę, ale niekonieczne będąc geniuszem - osiągać dobre rezultaty. Inaczej mówiąc: tacy starzy wyjadacze jak Tyler powoli tracą przewagę.
Sytuacja trochę przypomina ewolucję w dziedzinie fotografii, gdzie aparaty cyfrowe pozwoliły osiągać przyzwoite efekty nawet amatorom. Oczywiście największe dzieła sztuki, czy to fotograficznej, czy głośnikowej, czy innej, będą wychodzić z rąk artystów takich jak Tyler, a nie przeszkolonych amatorów, lecz koniec końców większość klientów szuka po prostu najlepszej relacji jakości do ceny.
I tutaj jest drugie "ale". ProAc wystawia zwykle dość słony rachunek za swoje osiągnięcia. Pokazuje, że potrafi genialnie zestroić prosty układ dwudrożny, ale nie oferuje go za okazyjną cenę.
To z kolei prowokuje wielu amatorów do prób kopiowania ProAców, które kończą się różnie (w zależności od zrozumienia, na czym polega kopiowanie, bo nie polega na udoskonalaniu...), innych do bardziej ogólnie zakreślonego naśladowania (skoro on tak potrafi, to ja też się nauczę), są i tacy, których drażni, wreszcie innych pozostawia w stanie pokory i zgody na taki los: chcesz mieć brzmienie ProAca - musisz go kupić. I taka jest prawda. Prawdą jest też to, że ProAca kupować nie trzeba.
Kopiowanie ProAca stało się znacznie trudniejsze (o ile w ogóle jeszcze możliwe) wraz z ewolucją typów stosowanych przez firmę przetworników, a dokładnie mówiąc - ze zmianą źródeł zaopatrzenia. ProAc był i jest firmą zbyt małą, aby w pełnym zakresie samodzielnie je projektować i produkować (tak jak najwięksi - B&W, Dynaudio, Focal), ale jest też firmą na tyle poważną, że może w tym aktywnie uczestniczyć, zamawiając u renomowanych dostawców specjalne wersje.
Kiedyś można było z ProAców wykręcić standardowe typy Scan-Speaków, przyozdobionych tylko własnym logo, teraz - już nie. Firma mogła być wkurzona głośnym w hobbystycznym światku kopiowaniem, swoją drogą mogła mieć ochotę na zmianę głośnikowego menu.
O ile w tańszych modelach wciąż dominują norweskie Seasy, to w droższych spotykamy przetworniki znacznie mniej popularne, za to przygotowane w większym zakresie przez samego ProAca, choć na pewno we współpracy z innymi firmami.
ProAc deklaruje, że oferuje wyjątkowe membrany z włókna węglowego do przetworników kolumn najwyższej serii Carbon Pro, zastosowanych teraz również w ProAc Response D40R. Wysoką jakość ma determinować użycie wyjątkowo drobnego i czystego włókna - na każdy splot składa się 1000 nitek.
Nie sprawdzałem...nie wiem też, ile nitek deklarują inni producenci membran z włókna węglowego; membrana ProAca jest jednak zauważalnie odmienna z innego powodu, o którym producent nie wspomina - plecionka jest zupełnie usztywniona poprzez specjalne nasączenie.
Membrany
Zwykle membrany plecione zachowują elastyczność, nasączane są raczej w celu ich uszczelnienia niż usztywnienia i takie potraktowanie ich, jak w ProAcu, może jednak przysłużyć się lepszemu przetwarzaniu niskich częstotliwości - bas zawsze zyskuje na sztywności membrany. Głośniki te mają też inną rzadko spotykaną cechę, którą odkrywamy wyjmując je na zewnątrz.
Układ magnetyczny i głośniki
Układ magnetyczny ma przyzwoita średnicę 10 cm, ale nie jest to jeszcze rekord, bardziej zwraca uwagę jego ponadprzeciętna grubość (wysokość), na którą składa się też wyjątkowo gruba płyta górnego nabiegunnika (ta, która łączy się z koszem); wskazuje to na zastosowanie unikalnego systemu krótkiej cewki-długiej szczeliny, zapewniającego niskie zniekształcenia (cewka drgająca w ramach dopuszczalnej amplitudy pozostaje w jednorodnym polu magnetycznym); nie mogę być co do tego pewny, bo producent i o tym nic nie wspomina, ale jest szansa na taki rarytas.
Głośnik wysokotonowy to kolejny rodzynek i pewna niespodzianka. Nie po raz pierwszy w historii firmy i nie w tym jedynym modelu z aktualnej oferty, ale to wciąż ciekawostka - zamiast jedwabnej kopułki, do której przyzwyczaił nas ProAc w zdecydowanej większości swoich konstrukcji, mamy przetwornik wstęgowy.
Ciekawostką w ciekawostce jest też to, że producent czuł się w obowiązku zasygnalizować to w samym symbolu literą "R" (ribbon), a w opisie wspomina, że dla klientów o orientacji kopułkowej ma również konstrukcję ProAc Response D40R (bez indeksu) z kopułkowym wysokotonowym.
Nie jestem specjalistą w tropieniu pochodzenia przetworników wstęgowych, nie będę więc snuł przypuszczeń, jaki producent pomógł ProAkowi wyposażyć ProAc Response D40R w przetwornik wstęgowy, ale jak wynika z testów odsłuchowych - było warto.
Przysparza to też ProAkowi więcej indywidualizmu i prestiżu, jako że wstążka wygląda bardziej egzotycznie i nie jest rozpoznawana przez osobników takich jak ja, wytykających, że niektóre kopułki, jakie widać nawet w bardzo drogich kolumnach, nie należą do zbyt kosztownych.
Głośniki ProAc Response D40R tworzą układ dwudrożny (obydwa nisko-średniotonowe są podłączone przez ten sam filtr), symetryczną aranżację spotykaliśmy w kolumnach ProAca, ale wcale nie była ona obowiązująca - tego typu komplet głośników bywał też ustawiany do pracy w układzie dwuipółdrożnym.
Obudowa ProAc Response D40R
Zasadnicza obudowa ProAc Response D40R jest prostopadłościanem bez żadnych kaprysów, zagrywek i wabienia zaokrągleniami czy nawet drobnymi ścięciami, nie mówiąc o wyginaniu całych ścianek; coś zaczyna się "dziać" dopiero na samym dole, gdzie widzimy cokół odsunięty za pomocą dwóch solidnych, szerokich aluminiowych podpór, pozostawiających z boku "okna" potrzebne do wypromieniowania fali biegnącej od bas-refleksu umieszczonego w dolnej ściance.
Zaletą tego rozwiązania jest, po pierwsze, lepsze ustabilizowanie warunków pracy basrefleksu (odległość od najbliższej dużej powierzchni odbijającej, czyli od podłogi, zostaje ustalona, a nie zmienia się, jak w przypadku bas-refleksu wyprowadzonego do tyłu), po drugie, umożliwia zastosowanie niemal dowolnie długiego tunelu, jaki może być potrzebny do odpowiednio niskiego dostrojenia przy dużej powierzchni otworu (a taki jest korzystny dla uniknięcia turbulencji).
Średnica otworu jest w ProAc Response D40R rzeczywiście spora - 10 cm - więc spodziewałem się długiego tunelu, a ten okazał się jednak zaskakująco krótki - tylko 5 cm! - układ rezonansowy dostrojono więc dość wysoko, jak wskazują nasze pomiary: do ok. 40 Hz.
Wewnątrz obudowa jest charakterystyczna dla ProAca. Mimo jej dużych gabarytów, nie ma żadnych wzmocnień - wieńców, poprzeczek itp. Wcale nie z powodu oszczędności, lecz z przekonania konstruktora, że tak powszechnie stosowane zabiegi przynoszą tylko pozorną poprawę, gdyż przesuwają rezonanse ścianek ku wyższym częstotliwościom, a wcale ich nie likwidują (tak, jakby skracać strunę); wytłumieniu służy za to wyklejenie wszystkich ścianek okładzinami bitumicznymi, których z kolei wcale nie znajdziemy w pierwszych lepszych kolumnach.
Z zewnątrz cała obudowa ProAc Response D40R została oklejona naturalnym fornirem, dostępnym w sześciu wersjach: czarnej, mahoniowej (najbardziej ProAkowa), czereśniowej, klonowej, "klonu ptasie oczko" i hebanowej (dwa ostatnie za dodatkową dopłatą).
Gama kolorystyczna jest więc dość szeroka, ale raczej konserwatywna, nie ma modnego od kilku sezonów orzecha ani tym bardziej "piano blacku" (nad tym ostatnim osobiście bym nie ubolewał, ale westchnienie żalu dużej grupy klientów może być głośne).
Odsłuch
Nie zastanawiając się długo, mając przed sobą Dynaudio i ProAki, najpierw podłączyłem te drugie. Zwyciężyła ciekawość - od dawna nie testowałem kolumn tej firmy. Stąd też pierwsze oryginalne zapiski z testu ProAc Response D40R nie zwierały żadnych odniesień do brzmienia konkurenta i nie mogłem być od razu pewien, czy pewne cechy są charakterystyczne dla samych D40R, czy wynikają z interakcji z pomieszczeniem. W gruncie rzeczy chodzi o jedną cechę, która - jak się wkrótce okazało - wyraźnie odróżnia ProAc Response D40R i Focusa 380. Chodzi o bas.
Różnice nie sprowadzają się tylko do niego, lecz na samym początku, przed dalszymi dociekaniami w tej sprawie trzeba stwierdzić, że obydwie kolumny sprawiają wrażenie bardzo dobrze zrównoważonych. Reprezentują rzetelną inżynierię, klasyczne podejście do tematu, w którym możliwie najlepiej wyrównana charakterystyka w głównej części pasma jest fundamentem zdolności wiernego odtwarzania muzyki.
Oczywiście wraz z jakością przetworników i innymi elementami konstrukcji idą w parze cechy, których charakterystyka przetwarzania nie pokazuje, a ucho słyszy i docenia - dynamika, rozdzielczość; a z określeń już czysto "organoleptycznych" można wymienić plastyczność, płynność, itp.
Wszystko zaczyna się jednak od gwarancji daleko idącej neutralności, od komfortu obcowania z brzmieniem, do którego nie trzeba się przyzwyczajać i przekonywać.
Tu nie ma miejsca na wielkie kontrowersje, na dylematy, nie będzie gorącej dyskusji o tym, czy dla jakichś przestrzennych cudów mniemanych, mitycznej koherencji czasowej itp. warto było poświęcić równowagę tonalną i usłyszeć coś dziwacznego lub przykrego, i tłumaczyć sobie, że to coś wedle jakiejś teorii jest naturalne, a więc powinno być przyjemne...
W brzmieniu kolumn ProAc Response D40R nie ma czarów, wielkiej egzaltacji i efektów specjalnych, chociaż ProAki i tak grają potężniej i z większą detalicznością niż Dynaudio. Są lepsze od Dynaudio? Są inne. Jednak inne. Odpowiedź politycznie poprawna i merytorycznie prawidłowa.
Dynaudio ma średnicę bardziej nasyconą, jednocześnie delikatną i lekko zaokrągloną; ProAc daje może bardziej "techniczny", lecz dokładniejszy wgląd w materiał, jest tu trochę chłodniejszy, szybszy, zarazem w żaden sposób nie natarczywy. Doskonała przejrzystość, która obejmuje cały zakres średnio-wysokotonowy, nie ma w sobie śladu ostrości.
Wysokie tony są wyborne, fenomenalne. Mają definitywną rozdzielczość i klarowność, nie są w specyficzny sposób wygładzone i zabarwione (co można spotkać w wielu przetwornikach wstęgowych), mają jednak duży udział w kształtowaniu całego obrazu brzmienia jako świeżego, otwartego, generującego dużo "powietrza". A wszystko to bez żadnego rozjaśnienia i skutków ubocznych.
Jest tak dobrze, że w ogóle bym się nie zastanawiał nawet nad porównywaniem tej wersji z tą wyposażoną w kopułkę - ale to też kwestia tego, że ProAc nie stosuje kopułek najwybitniejszych i nie należy wyciągać z tego wniosku, iż wstęga z D40R bije na głowę wszystkie kopułki w innych kolumnach. Ale na pewno staje z nimi w jednym szeregu, również za sprawą doskonałego "wstrojenia".
Oddając sprawiedliwość obydwu kolumnom, można stwierdzić, że w zakresie średnio-wysokotonowym ProAki mają więcej świeżości, a Dynaudio więcej "substancyjności". Użyłem dość pokracznego słowa, żeby nie pisać "soczystości", bo wtedy ktoś by pomyślał, że brakuje jej ProAkowi - a to właśnie on gra z większą siłą i wigorem.
Dynaudio ma niesamowitą kulturę i niezwykłą dla kolumn tej wielkości "samokontrolę". ProAc jest bardziej żywiołowy - a źródło tej spontaniczności bije w zakresie niskich tonów. Doszliśmy więc naokoło do tego punktu w tej historii, w którym Dynaudio i ProAc mają do zaoferowania coś zupełnie innego.
ProAc gra basem mocnym, pobudzonym, energetycznym - na pewno bardziej ekspansywnym niż Dynaudio. Dla tych (a będzie ich wielu), dla których jest to ważne kryterium wyboru, sprawa będzie absolutnie jasna.
Więcej basu ma ProAc Response D40R, co zresztą nie powinno być wielkim zaskoczeniem, gdy przypomnimy sobie brzmienie niektórych jego poprzedników. Monitorki ProAca grają zwykle basem szczupłym, ale kolumny wolnostojące - wcale nie.
Ten bas jest bardzo ciekawy. W ogóle nie twardy, ale i nie rozlazły, lecz krzepki i wibrujący, trochę podbarwiony w górnym podzakresie, nie tak "schludny" i dokładnie poukładany jak z Dynaudio, swobodniejszy, dający energię.
Nie jest to bas otulający i ogrzewający całe brzmienie, górne rejestry pozostają przejrzyste i ekspresyjne, bas czasami stara się nad nimi dominować...co jednak udaje mu się częściowo, bo te zawsze przebiją się ze swoim bogactwem wybrzmień i detali. I nawet z mocnym basem całe brzmienie jest zawsze czyste i dynamiczne.
Ten bas nie jest zresztą namolny, nieustanny i od parady - pojawia się zdecydowanie, ale tylko wtedy, kiedy ma do tego prawo, kiedy może się przydać do zdynamizowania brzmienia. Nagrania akustyczne i wokale wcale nie cierpią ani na zdudnienie, ani przeciążenie, natomiast kiedy muzyka ma wyraźny bit, jest on przez ProAc Response D40R dodatkowo wzmacniany (a przez Focusy 380 - nie).
Stąd ta "pobudliwość" brzmienia ProAków konfrontowana ze spokojem Dynaudio. Dynaudio tym razem są bardziej "Pro(fesjonalne)", grając z pełną kontrolą i dyscypliną, a ProAki bardziej "Dyn(amiczne)", czego już chyba wyjaśniać nie trzeba.
A gdyby ktoś po audiofilsku zrozumiał z tego tyle, że napisałem, iż Dynaudio brakuje dynamiki, a ProAkom - co gorsza - brakuje profesjonalizmu, to ja bym jeszcze dodał, że brakuje mu piątej klepki. No przecież nie ProAkowi.
Andrzej Kisiel