Audiovector QR7 SE to najwyższy model serii QR SE, więc nic dziwnego, że jest okazały i staje w szranki z podobnej wielkości kolumnami innych firm. Jednak taka forma jakiejkolwiek konstrukcji Audiovectora była trochę zaskakująca, bowiem duńska firma przez wiele lat promowała inne rozwiązania.
Na początku XXI wieku ofertę Audiovectora zdominowały kolumny smukłe, gdy stały się wręcz powszechnie obowiązującą modą. Nawet najlepsze modele trzymały się (i trzymają) blisko takiego wzorca, należą do wyższej, rozwijanej od wielu lat serii R, która określiła dobrze rozpoznawalny styl Audiovectora, jak też utrwaliła przekonanie, że są to kolumny generalnie drogie i bardzo drogie.
Firma wcale nie przestaje nad nią pracować, najnowszym dziełem jest model R10 Arette pokazany na tegorocznym monachijskim high-endzie, kosztujący ok. 600 000 zł (za parę). Nie detronizuje on jednak modelu R11, który od 10 lat jest flagowcem kosztującym ok. miliona złotych.
Seria R (a wcześniej seria SR) przyniosła niezwykłe, awangardowe rozwiązania; nie ograniczały się one do konkretnych form, układów i komponentów, właściwych dla poszczególnych modeli, ale obejmowały koncepcję apgrejdów, czyli możliwości modyfikacji, a dokładnie – kompleksowego przerabiania modelu X na model Y albo model Z… Oczywiście nie każdą kolumnę można było przerabiać na dowolną inną; niezmienna musiała pozostać obudowa, natomiast wymianie podlegały przetworniki i zwrotnice.
Ole Klifoth, założyciel i konstruktor, miał dużo pomysłów, ale prawdopodobnie wraz z przejęciem zarządzania firmą przez jego syna, Madsa Klifotha, ścieżkę apgrejdów zamknięto – musiała być kłopotliwa logistycznie i niemożliwa do kontynuowania przy większej skali produkcji i sprzedaży; takie zabawy są dobre dla firm niewielkich, a nie o zasięgu już światowym. Mimo to Audiovector pozostaje firmą rodzinną, z działem projektowym i dużą częścią produkcji w Danii.
QR to nowy rozdział, regularna seria kilku modeli uwzględniająca systemy stereo i kina domowego, bardziej konwencjonalna technika i klasyczne proporcje obudów, ceny "średniobudżetowe", bez high-endowych odlotów, które pozostają domeną serii R.
Seria QR pojawiła się 3 lata temu. Jak na głośnikowe zwyczaje byłaby ona wciąż młoda i miała przed sobą drugie tyle spokojnego życia na rynku, jednak w zeszłym roku wprowadzono serię QR SE, która zastąpiła"zwykłe" QR. Obejmuje trzy modele wolnostojące (od góry: 7, 5 i 3), jeden podstawkowy (1), centralny (C), naścienny surrund (Wall) i subwoofer (Sub), jest więc kompletna, wszechstronna i "dla ludzi", spójna wzorniczo i akustycznie.
Audiovector QR7 SE - wzornictwo
Tym razem Audiovector nie silił się na oryginalność i (przesadną?) wyrazistość, jaka uderza z serii R. Skromniejszymi środkami, ale z użyciem dobrych materiałów i gustownie osiągnął estetyczną nowoczesność i uniwersalność.
Gdyby nie firmowe logo, niełatwo byłoby odgadnąć, że to Audiovectory, co jednak nie osłabia ich urody i nie utrudnia zdobywania klientów. Zasadnicza obudowa (skrzynia) jest prawie regularnym prostopadłościanem, niektóre krawędzie zaokrąglono, ale to wystarczy, aby nadać jej sznyt elegancji, tym bardziej że wszystkie powierzchnie są połączone na gładko.
Audiovectory QR SE nie są "przefajnowane" (jak według mnie modele R), ale też nie wyglądają nazbyt skromnie. Kosze głośników przykrywają ozdobne aluminiowe pierścienie z wyciętą nazwą firmy; kolumny wolnostojące mają duże cokoły, dystansowane od skrzyni krótkimi walcami, jednak nie jest to tylko dekoracja, lecz wylot dla fali z otworu bas-refleks (na dolnej ściance), mającego formę szczeliny wzdłuż przedniej krawędzi.
Audiovector QR7 SE - przetworniki
Prawie wszystkie konstrukcje – z wyjątkiem QR7 SE i oczywiście subwoofera – wykorzystują tylko dwa typy przetworników. Oprócz wysokotonowego jest to 16-cm nisko-średniotonowy, który pełni też rolę niskotonowego w układach dwuipółdrożnych (a więc w dwóch pozostałych wolnostojących).
Być może ten sam typ (ma taką samą średnicę) użyty jest też w QR7 SE jako średniotonowy, być może został pod tym kątem nie tylko w zwrotnicy odpowiednio przefiltrowany, ale również w samej swojej konstrukcji zmodyfikowany.
Nawet nie samo uruchomienie układu trójdrożnego, co zastosowanie w nim dwóch 22-cm niskotonowych spowodowało, że Audiovector QR7 SE jest znacznie większy od drugiego w hierarchii QR5 SE, mimo że w sumie ma on trzy 16-tki (dwie niskotonowe i jedną nisko- -średniotonową).
Dwie 22-ki w celu uzyskania dobrych charakterystyk w systemie bas-refleks (nie tylko niskiej częstotliwości granicznej, ale też dobrej odpowiedzi impulsowej) wymagają sporej objętości (chociaż dokładne wartości zależą od wielu parametrów, a nie tylko od średnicy membrany). Aranżacja układu jest klasyczna, z wysokotonowym najwyżej i wszystkimi przetwornikami leżącymi blisko siebie.
Ale w tej sprawie ostateczne wyroki wydadzą odsłuch i pomiary. Membrany zarówno niskotonowych, jak i średniotonowego wyglądają podobnie – są w przybliżeniu wklęsłymi wycinkami sfery, czyli mówiąc potocznie, w kształcie misek. Mają strukturę sandwiczową, producent wspomina o aluminium i już bliżej nieokreślonym miękkim materiale warstwy wewnętrznej, wprowadzającym tłumienie (a więc gaszącym rezonanse własne sztywnego aluminium).
Producent wskazuje na powinowactwo tych membran z membranami z serii R, ale ogranicza się ono do wielowarstwowej struktury, materiały i profile membran w obydwu przypadkach są zupełnie inne, dlatego również tymi głośnikami modele QR SE nie przypominają modeli R.
Wreszcie trafiamy na mocny, wspólny punkt programu – głośnik wysokotonowy; ogólnie popularnego typu AMT, lecz Audiovector nadał mu własną, bardziej ekskluzywną nazwę – Gold leaf air motion tweeter.
Gold leaf, ponieważ przed membraną znajduje się delikatna, metalowa, pozłacana siateczka. Jej działanie nie ogranicza się do osłaniania i ozdabiania. Nie służy też do typowego modyfikowania charakterystyk (chociaż z pewnością ma taki wpływ).
Producent twierdzi, że zainspirowany działaniem pop-filtra mikrofonowego nadał tej siateczce właściwości filtra "kontrolującego" sybilanty (stąd nazwa S-filter). To doprawdy niemożliwe, aby w pasywnym głośniku inteligentnie tłumić niekorzystne zjawiska w materiale źródłowym, a przepuszczać korzystne w tym samym zakresie częstotliwości.
Redukcja sybilantów wymaga po prostu stłumienia pewnego zakresu częstotliwości z podobnymi konsekwencjami dla wszystkich dźwięków mających w nim swoje składowe, co swoją drogą może być korzystne dla subiektywnego wrażenia. I faktycznie wysokie tony QR7 SE są obniżone, przez co brzmią delikatnie.
Modyfikacje nie zmieniają ani podstawowych założeń konstrukcyjnych, ani nawet podstawowych komponentów (przetworników). Skupiają się przede wszystkim w zwrotnicy, ale nie w rewizji topologii i wartości elementów, lecz w ich jakości; polegają na użyciu nowego typu ("samodzielnie zaprojektowanych") kondensatorów w filtrze wysokotonowego, poprawieniu odprowadzania ciepła z rezystorów za pomocą zastosowania typów z metalowymi obudowami, przeprowadzeniu obróbki kriogenicznej okablowania.
W zakresie obudowy i zjawisk akustycznych zastosowano materiał Nanopore, najprawdopodobniej w komorze średniotonowego (skoro ma poprawiać muzykalność średnich tonów), a w zakresie niskich, w celu poprawy ich precyzji zoptymalizowano bas-refleks. Koniec końców są też "wysokiej klasy kolce ze stali nierdzewnej z radełkowanymi nakrętkami".
Cytowanie producenta (a dokładnie opisu z polskiej strony) może wydawać się podszyte ironią, ale po prostu nie chciałem niczego zmieniać, chociaż swoją drogą, wobec znaczenia pewnych zabiegów jestem "ostrożnie sceptyczny", a wobec bas-refleksu uważam, że już pierwsza wersja zasługiwała na optymalne strojenie, a jeżeli wymagało ono poprawy, to należało ją przeprowadzić "po cichu".
Znane nam pomiary QR7 (bez SE) ze "Stereophile’a" wskazują, że częstotliwość rezonansowa fb nie została wyraźnie zmieniona (ok. 38– 39 Hz), ale niższe są szczyty rezonansów pasożytniczych i leżą one przy niższych częstotliwościach – jakby skrócono tunel, co jednak podniosłoby częstotliwość rezonansową, więc prawdopodobnie zmniejszono jego przekrój.
Audiovector QR7 SE - odsłuch
Kolumn Audiovectora nie testowaliśmy przez wiele lat, jednak dawne spotkania dość dobrze zapamiętałem, bowiem Audiovector miał wówczas wyrazistą i konsekwentną, brzmieniową "linię programową". Dość powiedzieć, że w ogólnym profilu była ona podobna do tego, co nadal proponuje np. PMC (a przekonać się o tym mogliśmy miesiąc temu), czyli w największym skrócie eksponowała wysokie tony.
Tym razem jest zupełnie inaczej. Odetchnąłem z ulgą, więc domyślacie się, co mogło być jedną (ale nie jedyną…) z przyczyn długiej przerwy w testowaniu Audiovectorów. Może nawet już od jakiegoś czasu grają inaczej, tylko ja o tym nie wiedziałem?
Ale lepiej późno niż wcale, kontakt nawiązany, są dobre perspektywy, jestem ciekaw, jak grają inne współczesne Audiovectory, i będę po nie sięgał przy kolejnych okazjach. Tymczasem skupiamy się już na QR7 SE… chociaż nie do końca tylko na nich – porównam je do dwóch rywali tego testu.
Po pierwsze, nie bójcie się ich basu. Bądźcie jednak rozsądni i nie kupujcie QR7 SE do małych pomieszczeń – chyba że lubicie basowe masowanie. Przecież widać, że to kolumny głośnikowe do dużych salonów, gdzie z różnych powodów – zarówno odsunięcia kolumn od ściany, jak i miejsca odsłuchowego znajdującego się często pośrodku (a to ma nawet większe znaczenie) – basu jest "mniej". Audiovectory QR7 SE są też tak przygotowane, aby w takich warunkach go nie zabrakło, ale też aby nie dominował.
Trudne, czy wręcz niemożliwe jest takie zestrojenie, nawet najlepszych kolumn, aby w każdych warunkach bas był idealny i podobał się wszystkim. Konstruktor QR7 SE zachował się jednak przytomnie, bas ustawił tak uniwersalnie, jak tylko można… bezpiecznie, ale nie "asekuracyjnie", czyli go nie rozpuścił ani nie pożałował.
Bas trzyma się dobrych proporcji w skali całego pasma, chociaż wobec jego aktywności i obszerności może trochę bardziej naturalny byłby większy udział wysokich tonów – ale to raczej góry dałbym ciut więcej, niż basu mniej… Do tego bas jest pod każdym względem porządny, niski i zwarty. Skoro miałem porównywać, to najwyższa pora.
Bas z ZGZ-802 jest dokładniejszy i oszczędniejszy, bas Titana – wyeksponowany, dominujący. To rozwiązania mające swoich odbiorców, ale bliższe ekstremów, natomiast bas QR7 SE nikogo nie zabije, nie zaszokuje ani nie rozczaruje. Byle tylko nie stanęły pod samą ścianą.
To również kolumny do "nagłaśniania" dużych pomieszczeń ze względu na bardzo duży zakres ich dynamiki, osiąganie wysokich poziomów ciśnienia – na 50 m² nie byłem w stanie nawet zbliżyć się do ich limitów, to znaczy grając już bardzo głośno, nie słyszałem żadnych niepokojących objawów, spłaszczenia czy krzykliwości, chociaż nie są to kolumny, które mogą i lubią grać tylko głośno.
Nie trzeba też ładować w nie "prądu", aby ruszyły z miejsca. Przez większość czasu grałem "średnio" głośno albo wręcz cicho, "wieczorowo", i zawsze było przyjemnie, a zarazem efektownie.
To połączenie właściwej i oczekiwanej po takich kolumnach siły, obfitości i dużej sceny, z dobrym zrównoważeniem, ciepłą barwą i uprzejmością; łaskawością dla słabszych nagrań i zdolnością pokazania tych lepszych smaczków. W żadnym razie nie jest to ostrość ani nawet wysoka analityczność, czy to w sensie technicznym, czy muzycznym.
Wysokie tony są eleganckie, delikatne, muskające, a nie iskrzące czy wydobywające na pierwszy plan detale. Faktycznie, sybilanty nie będą "szczypać". Za to średnica jest pierwszoplanowa, ustawiona dość nisko, esencjonalna, podgrzana.
Nie tylko na basie, ale i na środku pasma rodzi się siła QR7 SE dobrze służąca praktycznie każdej muzyce. Jednak nie nazwałbym tych kolumn audiofilskimi. Neutralność, czystość i precyzja nie są tutaj najważniejsze.
Dźwięk jest trochę przybrudzony i "nieuczesany", spontaniczny i żywiołowy, i koniec końców naturalny. Niski bas jest potężny w najlepszym tego słowa znaczeniu, w wymagających tego nagraniach – ciężki, w innych – pulsujący i wartki; w wyższym podzakresie słychać niegroźne (dla całościowego rezultatu) podbarwienia, średnica też nie jest gładziutka, ale za to mocna, obecna, wyrazista.
To dźwięk mniej wycyzelowany i dopieszczony, ale dobrze zorganizowany, spójny i swobodny. Ocieplona średnica dobrze służy wokalom, które przybliża nie krzycząc.
Słychać, że grają duże kolumny i nie jest to zasługą tylko solidnego basu, lecz ogólnie dużego wolumenu, zagospodarowanej sceny, nasycenia i dynamicznego rozmachu.
Dla wielu zainteresowanych dostarczany tutaj bas będzie najważniejszym walorem, ale ciekawa jest cała kompozycja, zachęcająca do słuchania każdej muzyki z każdego źródła, nieobiecująca perfekcyjnie wiernego odtwarzania, lecz dużo dobrych emocji.
Autor: Andrzej Kisiel






