Większa tuba przetwarza zakres 850 Hz - 12 kHz; niewiele więc brakuje (niespełna oktawy), aby zapewniła
przetwarzanie wysokich tonów aż do granicy pasma akustycznego. Jednak w tej sytuacji trzeba ją było uzupełnić
"ultratweeterem"; u wlotu dużej tuby widać siateczkę kończącą komorę kompresyjną - tak wyglądają
poważne przetworniki tubowe, które w związku z tym JBL nazywa... kompresyjnymi.
Dzisiaj tak charakterystyczna dla JBL-a, ale niegdyś
stosowana przez wielu producentów - koncentrycznie
przetłaczana membrana celulozowa - pozwala
przetwarzać średnie częstotliwości nawet przy dużej
średnicy. W S3900 zastosowano głośniki 10-calowe,
ale w największych JBL-ach są nawet 15-calowe,
pracujące jako nisko-średniotonowe.
Z tyłu również utylitarnie - otwór bas-refleks ma na tyle
dużą średnicę, że konstruktor nie bał się turbulencji
i nie uznał za konieczne wykonania wyprofilowania
jego wylotu. Nie widział również potrzeby "zalecania
się" do klientów luksusową oprawą gniazda przyłączeniowego
- plastikowa "puszka" wygląda w tak
zaawansowanej konstrukcji bardzo skromnie, i chociaż
nie przypisywałbym jej wpływu na brzmienie, to na
samopoczucie niektórych audiofilów - już tak.
Tak wyglądają "poważne" głośniki niskotonowe,
jakich nie spotykamy dzisiaj często w sprzęcie domowym.
Duże, z masywnymi, odlewanymi koszami
i porządnymi układami magnetycznymi.
Bez efekciarstwa, solidnie
i profesjonalnie.
Tajemnica sukcesu i dobrego brzmienia przetwornika
tubowego tkwi zarówno w wielu niewidocznych
z zewnątrz elementach, jak i w tym, co od razu
rzuca się w oczy - sposobie wyprofilowania tuby.
Niewielka zmiana kształtu i rodzą się zupełnie inne
charakterystyki.
JBL S3900 nie potrzebują wzmacniacza.
obszernego cokołu do ustabilizowania swojej krępej
bryły, ale cienka, schowana w obrysie płyta przysłuży
się walorom wizualnym, lekko unosząc skrzynię,
niezależnie od obowiązkowych nóżek.