Producent nie ukrywa, że jest to produkt "lifestyle`owy", którego opracowanie było podyktowane w dużej mierze zapotrzebowaniem rynku. Patrząc na przekrój serii Utopia, obecność Divy wydaje się nie tylko uzasadniona, ale wręcz konieczna. Większość klientów zaufaniem obdarza kolumny wolnostojące, zwłaszcza decydując się na spory wydatek. Niekoniecznie jednak muszą to być kolumny olbrzymie, szczególnie gdy mają znaleźć zastosowanie w pomieszczeniach średniej wielkości.
A tymczasem, gdyby nie Diva, najskromniejszymi wolnostojącymi Utopiami byłyby potężne Alto, o wysokości 1,2 metra i głębokości ponad pół metra, a także niebagatelnej szerokości prawie 40-cm - obejmującej 11-calowy głośnik niskotonowy. To i tak... kompromis, utopijna historia zaczęła się przecież od trzy razy większej (biorąc pod uwagę kubaturę) Grande Utopii. Oczywiście, w parze z wielkością idzie cena. I dopiero Diva schodzi poniżej pułapu 50.000 zł za parę (o symboliczne 10 zł), a wymiary też powoli przestają straszyć, głównie za sprawą znacznie węższego, niż w pozostałych modelach, frontu.
W kolumnach Diva, JMlab po raz pierwszy - a może i ostatni, w każdym razie nie jest znana żadna inna konstrukcja firmy w ten sposób skonfigurowana - umieścił głośniki niskotonowe na bocznych ściankach. Są firmy, dla których takie rozwiązanie jest podyktowane założeniami akustycznymi, i stosowane jest w większości modeli. Na tle dotychczasowych poczynań JMlaba wydaje się to jednak tylko taktycznym ustępstwem na rzecz właśnie architektonicznej atrakcyjności, bowiem akustycznie bezkompromisowa kolumna powinna mieć - wedle recepty JMlaba - wszystkie głośniki z przodu.
Nie należy się jednak zbytnio przejmować faktem, że Focal JMlab Utopia Diva BE nie jest stuprocentowym ucieleśnieniem firmowych przekonań. Układ z niskotonowymi na bocznych ściankach ma swój sens, może działać poprawnie - o ile zostanie umiejętnie zestrojony - i mimo że JMlab nie upodoba ł sobie tego typu konstrukcji nie wątpię, że jego konstruktorzy, skoro tego zadania się podjęli, to potrafili sobie z nim poradzić.
Warto jeszcze wrócić do porównania Divy z większymi Alto, bo analiza potencjału zastosowanych głośników wskazuje, że mimo zupełnie innego wyglądu, mniejsza Diva wcale wyraźnie nie ustępuje Alto. Sekcja średnio-wysokotonowa jest analogiczna, natomiast bas przetwarza w Divie para głośników 20-cm, których łączna powierzchnia membran nie jest ani o centymetr kwadratowy mniejsza od powierzchni pojedynczego 27-cm głośnika Alto.
Można podejrzewać, że woofer Alto potrafi pracować z większą amplitudą, co ostatecznie daje mu większe wychylenie objętościowe, czyli zdolność do "przepompowania" w jednym cyklu większej masy powietrza, a także że charakteryzuje go niższa częstotliwość rezonansowa, pozwalająca osiągnąć niższy bas niż z pary mniejszych wooferów Divy. Te jednak będą walczyć dzielnie, oferując przecież znacznie więcej niż para 16-cm nisko-średniotonowych z podstawkowych Mini-Utopii.
Czytaj również test: Focal Utopia III Maestro
W końcu dwie dobre niskotonowe 20-tki to bardzo solidne wyposażenie dla kolumny wolnostojącej. Chociaż od przodu bardzo subtelna i nie zdradzająca drzemiących w niej możliwości, Focal JMlab Utopia Diva BE jest konstrukcją bardzo daleką od dwudrożnego monitora, jest kolumną wyposażoną w bardzo wydajny układ trójdrożny. Dochodzimy do konkluzji, że Diva jest logicznym i bardzo ważnym ogniwem pośrednim pomiędzy Mini i Alto, dla wielu klientów poszukujących właśnie takiej treści w takiej formie.
Mimo że głośniki niskotonowe znajdują się po bokach, nie zrezygnowano z takiego ułożenia również dolnej części przedniej ścianki, jaki wynika z koncepcji "focus time" - wyrównania czasów dolotu fal od poszczególnych głośników - realizowanej w pozostałych konstrukcjach serii Utopia. W zakresie średnio-wysokotonowym ma to sens również w Divach (głośnik średniotonowy lekko pochyla się nad wysokotonowym), ale wysunięcie dolnej części obudowy ma już tylko walor architektoniczny - skądinąd dzięki temu Diva wygląda jeszcze bardziej interesująco.
Tyle o ogólnej koncepcji, ale oczywiście Diva swoją cenę usprawiedliwia nie ilością głośników, wielkością obudowy czy pochyleniem przedniej ścianki, lecz technologiami, materiałami, komponentami i klasą wykonania. Chociaż sama nie jest najdroższą kolumną na świecie, należy do chyba najbardziej ekskluzywnej serii. Bezpośrednim konkurentem jest linia 800 B&W, a tam przecież w zakresie do 50.000 zł znajduje się już większość modeli, w tym cztery wolnostojące.
Diva nie może więc uchybić nam w żadnym detalu, a zaaplikowana w niej technika powinna mocno zaostrzać apetyt. Robota jest perfekcyjna, ale to mało powiedziane. Już z zewnątrz widać, że połączono bardzo różne materiały i sposoby wykończenia powierzchni, ale wszystkie są zachwycające, trudno oprzeć się pokusie dotknięcia Divy to tu, to tam... wszędzie spotykamy gładkość pupy niemowlaka (bez alergii).
Pionowe krawędzie bocznych paneli w zasadzie przestały istnieć - zostały zaokrąglone tak obszernie, że duża część boków stała się opływowa. W dodatku przednia krawędź biegnie łagodnym łukiem, dopasowując się do "połamanego" profilu frontu. Na zdjęciach może się wydawać, że front (wraz ze ściankami tylną i górną) jest polakierowany na "fortepian". To byłoby jednak zbyt banalne. Owszem, powierzchnie są idealnie gładkie i błyszczące, ale lakier jest typu "metalik", w ciemnoszarym tle zatopione są połyskujące drobiny.
Fornir pokrywający boki też nie jest zwyczajny - dostępne kolory to "naturalny", "złoty" i "burgundowy", i są przypisane wersjom nazwanym odpowiednio Avant Garde, Classic i Signature. Wszystkie trzy wyglądają bajecznie, również dzięki niezwykłemu rysunkowi usłojenia. Jednak jakiego gatunku drzewa tutaj użyto, nie udało się ustalić. Same głośniki są równie ż bardzo dekoracyjne. W wysokotonowym i jego okolicach dominuje metal - aluminiowy front samego głośnika, w naturalnym kolorze, osadzono na aluminiowym panelu, oksydowanym na czarno, przykręconym dwoma wyeksponowanymi stalowymi śrubami.
W centrum tej instalacji króluje akustycznie najszlachetniejszy z metali - beryl, zastosowany jako materiał membrany przetwornika wysokotonowego. Powyżej większą powierzchnią, ale wciąż dyskretnie połyskuje membrana średniotonowego, wykonana z kompozytu "W", do której idealnie pasuje widoczne obrzeże kosza głośnika, wykończone lakierem młotkowym.
Niezwykłe jest połączenie wrażenia luksusu, solidności i technicznego zaawansowania wszystkich elementów. Również inni producenci osiągają coraz większy kunszt, wraz z rosnącymi wymaganiami estetycznymi zamożnych klientów, ale klasa wykonania Utopii tymczasem chyba nie ma odpowiednika u konkurencji.
Rozwiązania stosowane przez JMlaba-Focala też są niezwykłe. Można się spierać, czy "W" to bezwzględnie najlepszy materiał na membrany nisko i średniotonowe, a beryl na wysokotonowe, i czy kopułki wklęsłe są pod każdym względem doskonalsze od wypukłych, ale na pewno mamy do czynienia z techniką na najwyższym poziomie, i w dodatku z taką, jakiej nie spotkamy u żadnego innego producenta.
Focal to firma samodzielnie produkująca wykorzystywane przetworniki, należąca do szczególnie innowacyjnych, ale coraz bardziej zazdrośnie strzegąca swoich tajemnic. Jeszcze kilka lat temu głośniki Focala dostępne były również dla innych producentów kolumn, a także na rynku hobbistycznym, obecnie firma zmieniła politykę i wycofała się ze sprzedaży samych głośników - poza głośnikami samochodowymi, ale to już zupełnie inna historia.
21-cm głośniki niskotonowe umieszczono po obydwu stronach obudowy, na samym dole - bliskość podłogi zwiększy efektywność. Obydwa głośniki pracują w jednej wspólnej komorze, ich membrany poruszają się synchronicznie do wewnątrz i na zewnątrz ("push-push"), pobudzając też układ rezonansowy bas-refleks, którego tunel wyprowadzono w nieco zaskakującym miejscu - dość wysoko na przedniej ściance, niedaleko głośnika wysokotonowego.
Poza oryginalnymi membranami "W", pozostałe szczegóły konstrukcyjne głośników niskotonowych świadczą o ich wysokiej jakości, chociaż nie przynoszą kolejnych rewelacji. Konwencjonalne układy magnetyczne mają średnicę 12-cm, cewki 4-cm, kosze są odlewane.
Za to głośnik średniotonowy może się pochwalić nie tylko membraną "W", ale i nietypowym systemem magnetycznym "Power Flower", wprowadzonym właśnie w generacji Be, chociaż będącym udoskonaleniem wcześniejszego pomysłu (sprzed ponad 20 lat) "multiferrytowych" magnesów stosowanych w największych referencyjnych głośnikach niskotonowych serii Audiom.
Zamiast jednego dużego pierścienia magnetycznego, założonych jest sześć par mniejszych, które gwarantują bardzo stabilne pole magnetyczne, a szczeliny pozostawione między nimi pozwalają na skuteczną wentylację cewki.
W wersji "Power Flower" dochodzi do tego nadanie płytom zamykającym układ magnetyczny obrysu odpowiadającego okręgom pierścieni ferrytowych, co zmniejsza straty strumienia magnetycznego. Dla pracy głośnika średniotonowego może też być ważne, że za tylną stroną membrany nie znajduje się duża okrągła płyta, która przeszkadzałaby w swobodnym przepływie powietrza i mogła wywoływać rezonanse.
W centrum membrany znajduje się nieruchomy aluminiowy element - ale tym razem nie jest to "stożek fazowy", lecz ewentualnie "antystożek", ponieważ jest podfrezowany w głąb, tak że jego profil jest przedłużeniem profilu membrany. W ten sposób, kosztem lekkiego osłabienia sztywności membrany (ale materiał "W" i tak jest bardzo sztywny), można optymalizować przebieg charakterystyki w zakresie średnich tonów, a także umożliwić wentylację cewki na zewnątrz głośnika.
Membrana "W", która pierwotnie była wyróżnikiem serii Utopia (już w pierwszej ich generacji), a teraz znajduje zastosowanie również w tańszych (chociaż jeszcze nie najtańszych) konstrukcjach JMlaba, była już nie raz przez nas opisywana. Dla nowych Czytelników skrócona wersja wykładu.
Idealna membrana powinna być maksymalnie sztywna, mieć wysoką stratność wewnętrzną i jak najmniejsza masę (chociaż ten ostatni postulat nie odnosi się bezwzględnie do głośników niskotonowych, gdzie określona masa jest jednak potrzebna dla uzyskania odpowiednio niskiej częstotliwości rezonansowej). Cechy te trudno ze sobą pogodzić, wysoka sztywność (np. membrany metalowe) oznacza zwykle niskie tłumienie wewnętrzne, oczywiście sztywność materiału o wysokiej stratności można poprawiać przez zwiększenie grubości, a więc masy.
W poszukiwaniu najlepszych proporcji tych parametrów JMlab wcześniej wynalazł polikewlar, który składał się z dwóch warstw plecionki kewlarowej połączonej twardą pianką. Podobną strukturę ma "W", ale zamiast włókna kewlarowego, zastosowano szklane. W membranach średniotonowych warstwa szklana znajduje się tylko z jednej strony pianki (z zewnątrz), w niskotonowych z obydwu.
Beryl znaczy dla JMlaba tyle samo, co diament dla B&W. W poszukiwaniu najlepszego materiały na membranę wysokotonową (obydwie firmy preferują sztywne kopułki), trzy lata temu JMlab zdystansował konkurencję i opanował bardzo trudną technologię produkcji kopułek z berylu - parametrycznie najlepszego metalu, przewyższającego powszechnie stosowane aluminium, a także tytan, zarówno pod względem lekkości, sztywności, jak i prędkości propagacji dźwięku.
Sukces JMlaba postawił firmę B&W przed nie lada problemem i wyzwaniem - z powodów marketingowych zastosowanie berylu nie wchodziło już w grę, a tym bardziej zastosowanie jakiegokolwiek innego, słabszego metalu. Po dwóch latach od berylu JMlaba, pojawił się diament B&W... Podsumuję ten akapit pojednawczo, że obydwa materiały w zasadzie rozwiązują problem wcześniejszych sztywnych kopułek - przesuwają kłopotliwe zjawiska rezonansowe daleko powyżej granicy pasma akustycznego, a gdzie dokładnie, naprawdę nie ma już znaczenia.
Kopułka JMlaba jest tradycyjnie wklęsła. Wbrew podpowiedziom intuicji, okazuje się, że wklęsła kopułka zapewnia lepsze rozpraszanie, niż wypukła (gdzie zewnętrzna część membrany, połączona bezpośrednio z cewką, jest źródłem najwyższych częstotliwości, ale pozostaje "w cieniu" szczytu kopułki). Nietypową kopułkę napędza równie egzotyczny układ magnetyczny.
Składa się on z dwóch rodzajów materiału magnetycznego - znanego neodymowego i rzadko spotykanego związku samaru z kobaltem. Dookoła cewki drgającej umieszczony jest pierścień samarowo-kobaltowy, bardzo odporny na wysoką temperaturę, natomiast dalej, w postaci dwóch pół- pierścieni, znajduje się magnes neodymowy, pomagający skupić strumień magnetyczny.
Obudowa jest i piękna, i wykonana solidnie, ale bez szaleństw - grubość wszystkich ścianek to 25-mm, nigdzie ani mniej, ani więcej. Podobnie zwrotnica - jakość jej komponentów wstydu nie przynosi, ale absolutnie bezkompromisowej pod tym względem Grande Utopii, Diva jednak nie naśladuje. Znaleźliśmy i cewki powietrzne, i rdzeniowe, kondensatory i polipropylenowe, i elektrolityczne. Elementów jest sporo, nie jest to układ minimalistyczny, ale też nie ponadprzeciętnie rozbudowany - można podejrzewać zastosowanie filtrów elektrycznie drugiego i trzeciego rzędu.
Głośniki niskotonowe chowają się za maskownicami, natomiast dla głośników średniotonowego i wysokotonowego nie przewidziano żadnej osłony. Owszem, same głośniki prezentują się bardzo elegancko, jakakolwiek osłona zawsze powoduje choćby minimalne perturbacje akustyczne, ale część użytkowników może być zaniepokojona brakiem możliwości zabezpieczenia tak drogocennych elementów przed uszkodzeniem.
Na pocieszenie zwrócę uwagę, że znajdują się one dość wysoko, poza zasięgiem rączek kilkuletnich pociech. Jeżeli natomiast w szkodę miałby wejść już wyrośnięty osobnik, to wypadałoby go po fakcie wydziedziczyć, albo zawczasu wyeksmitować.
Odsłuch
To już chyba tylko wspomnienie - kiedy JMlaby grały tak, że po plecach przechodzi ł dreszcz. Niektórzy to uwielbiali, inni znosili z trudem. Były to kolumny kontrowersyjne, bo ich brzmienie było bardzo wyraziste. Emanujące dynamiką, eksponujące detale, pokazujące ostre kontury poszczególnych dźwięków, szybkie, twarde i rytmiczne. Według wielu muzyka tak właśnie brzmieć powinna, a w każdym razie tak brzmi w naturze, więc i tak należałoby ją odtworzyć.
Takie konturowe brzmienie JMlaba utrwaliło się kilkanaście lat temu, w czasach, gdy jednak bardziej dominujący był trend przeciwny - do zmiękczenia, zaokrąglenia i ocieplenia, które było antidotum na zbyt ostro, metalicznie brzmiące tanie wzmacniacze i odtwarzacze CD. W takim razie brzmienie JMlaba było tym bardziej awangardowe, bo idące pod prąd. Do dzisiaj pamiętam bezpośrednie, podane "prosto na twarz", niemal brutalne, ale jakże spójne brzmienie dawnej Utopii (jeszcze nie Be).
Cenione przez koneserów o ściśle sprecyzowanym guście, brzmienie to nie było jednak znane szerszej publiczności, bo i sama firma nie należała jeszcze wtedy do pierwszej ligi. I teraz wszystko się zmieniło, i zastanawiam się, czy zmiany te są ze sobą sprzężone, czy niezależne. Otóż Focal-JMlab to marka znana dzisiaj na całym świecie, z pewnością numer jeden z Francji, i w pierwszej dziesiątce europejskiej.
Ale sukces JMlaba niekoniecznie jest bezpośrednim skutkiem uznania dla brzmienia, jakie oferowała ta firma w przeszłości. Po prostu kilka lat temu zainwestowano duże pieniądze w rozwój, przeorganizowano całą ofertę, i przygotowano firmę do wypłynięcia na szerokie wody. I być może firma, która chce być ceniona nie tylko przez grupę wiernych fanów, ale bardziej akceptowana w szerszym zakresie, musi przeprofilować również brzmienie swoich kolumn. W każdym razie Diva jest już kolejną konstrukcją JMlaba, która przedstawiła nową, i to dość konsekwentną szkołę brzmienia.
Nowe cechy dostrzegłem po raz pierwszy w referencyjnych Grande Utopia Be, a później w... najmniejszych wolnostojących JMlabach - Chorusach 714S. Nie byłem wtedy jeszcze skłonny do wyciągania zbyt daleko idących wniosków, ale to, co usłyszałem z Focal JMlab Utopia Diva BE, okazało się jednak na tyle podobne, że chyba nie może być mowy o przypadku. Jak widać, nowe brzmienie JMlaba rozciąga się od modeli najtańszych do najdroższych. Jakie więc ono, do diaska, jest? Już zeznaję. Ale jeszcze jedno zastrzeżenie - oczywiście Chorusy 714S to zupełnie inna klasa niż Diva...
Najbardziej jaskrawa różnica między wspominanym przeze mnie brzmieniem dawnej Utopii a współczesnej Utopii Divy pojawia się w zakresie średnich tonów. Teraz są one delikatne, zdystansowane, nie wypychają wokalistów do przodu, i w ogóle szczególnie dokładnie ich nie lokalizują; miejsca zajmowane przez instrument czy głos nie są ostro zakreślone, oddzielone od powietrza i pogłosu, ale płynnie wtapiają się w dźwiękową przestrzeń. Cały zakres średniotonowy został uwolniony od śladów natarczywości i przejaskrawienia, a mimo to czuć dużo swobody i świeżości.
Dźwięk nie jest bardzo bezpośredni w sensie wymierzania gwałtownych uderzeń czy choćby stawiania wydarzeń na wyraźnym pierwszym planie, ale wydaje się otwarty i dość lekki (ale też nie w znaczeniu tonalnym), odsunięty, ale nie oddzielony kotarą. Wysokie tony są bardzo subtelne. Kultura, delikatność, gładkość, a przy tym rozdzielczość wysokich tonów pokazuje, że dla uzyskania naturalności nie są konieczne znamiona ostrości. Chociaż, gdyby od czasu do czasu się pojawiły, może by jednak nie zaszkodziło...
Góra pasma Focal JMlab Utopia Diva BE jest doskonale ułożona, słodka i wolna od wszelkich niebezpieczeństw, ale trochę szkoda, że te mrówki z pleców zupełnie sobie poszły. Dopiero gdzieś nisko, na przełomie średnich i wysokich, pojawia się ożywienie, ale nie zamienia się ono w natarczywość, kończy się na lekkim podbarwieniu, całość brzmienia zachowuje spokój. Na basie też bez dynamicznych szaleństw, chociaż masa niskich tonów jest spora, i czuć dużą rezerwę. Dopóki słuchamy z umiarkowaną głośnością, bas jest swobodny, dość luźny - co nie znaczy, że spowolniony, podawany jest w średnim tempie - przy podkręceniu gałki staje się twardszy, bardziej napięty, odczuwalnie mocniejszy.
Góra jest nieodmiennie spokojna, niektóre dźwięki z zakresu średnich tonów mogą już zostać pobudzone, ale całościowo pozostaje on cofnięty względem basu. Przy wysokich poziomach dźwięk zyskuje na wigorze, ale traci subtelność. Wracając do "normalnej" głośności, wracamy do podstawowych zalet, którymi kolumny te będą kusić słuchacz - do plastyczności, głębokiej sceny i głębokiej tonacji, bogatej barwy, zaokrąglenia, które jednak nie zaciemnia obrazu.
Kontury są wygładzone, ale nie odczuwam tego jako wyraźnej straty, lecz jako cechę dodającą szlachetności. Jest też w brzmieniu Divy trudna do opisania magia, a przynajmniej bardzo dużo charyzmy. Rzecz jasna, jeżeli ktoś uwielbiał dawne, jednoznaczne brzmienie JMlaba, to niedosyt poczuje, nie można mieć wszystkiego naraz. Ale aksamitny, nasycony, dystyngowany, tworzący niepowtarzalną aurę, dźwięk Divy doskonale też pasuje do jej luksusowego wykonania.
Andrzej Kisiel
Wyłączni dealerzy kolumn Focal UTOPIA: • Mega Hz (Katowice) |