Urządzenia Marantza są często przedstawiane jako sprzęt muzykalny i emocjonalny (takne jako sprzęt muzykalny i emocjonalny (tak zresztą sam producent je określa), ale żywość systemu 8005 wynika przede wszystkim z dynamiki, a nie z nastrojów. Brzmienie to można określić jako neutralne, pod warunkiem, że nie będziemy przez to rozumieć bezosobowego chłodu, bezbarwności czy mechaniczności.
Marantz nie obdziera muzyki z jej własnych klimatów, jest wręcz bardzo uprzejmy, dyspozycyjny, dobrze różnicuje, ale własny udział ogranicza do minimum. Ostatecznie przebija się przez to ponadprzeciętna (dla tego zakresu cenowego) energetyczność w formie "czystej" - nie jest to podkręcenie tempa, podgrzanie basu ani wyostrzenie detalu, nie ma w niej indywidualizmu, lecz jest szybkie, precyzyjne nadążanie za nagraniem, jego skokami i zawiłościami.
Odtwarzacz SA8005
Firma może się pochwalić wieloma udanymi wzmacniaczami, ale jeszcze słynniejsze były chyba odtwarzacze, i to na nich pojawiała się częściej nobilitująca sygnatura K.I. Z powodów dla mnie nieznanych, autorytet Kena Ishiwaty nie jest już w ten sposób wykorzystywany. Marantz SA8005 ma ważny punkt wspólny z modelami SA11 oraz SA14 - czyta SACD, pozostałe odtwarzacze Marantza kręcą już tylko płytami CD. Marantz SA8005 jest bardzo podobny do swojego poprzednika - SA8004.
Centralnie umieszczonej szufl adzie towarzyszy dość dyskretny wyświetlacz, na froncie znajdują się też przyciski do obsługi mechanizmu i port USB przygotowany dla podłączenia sprzętu Apple. Ponieważ odtwarzacz ma, oprócz wyjść, także wejścia, jest też ich przełącznik. Słuchawki podłączymy zarówno do PM8005, jak i do SA8005, obok gniazda 6,3 mm znajduje się miniaturowy regulator wzmocnienia - taki układ gwarantuje pełen komfort.
Na tylnym panelu Marantza SA8005 pełno gniazd cyfrowych, ale wyjście analogowe jest wciąż najważniejsze - i zostało wyróżnione najlepszej jakości złączami RCA z ładnymi, grubymi kołnierzami.
W standardach optycznym i elektrycznym koaksjalnym przygotowano cyfrowe wyjścia i wejścia, do których dodano jeszcze złącze USB (typ-B), umożliwiające podłączenie komputera. Wybór odtwarzacza do roli wszechstronnego centrum dla sygnałów cyfrowych jest racjonalny, przecież jest w nim już komplet układów cyfrowych, w tym najważniejszy przetwornik cyfrowo-analogowy. Wystarczy więc dodać tylko moduł interfejsów i samych wejść. W takiej konfi guracji, jaką proponuje Marantz (bez wejść cyfrowych we wzmacniaczu) trzeba będzie jednak zawsze włączyć odtwarzacz, niezależnie od tego, czy chcemy słuchać płyt, plików z komputera, czy muzyki z iPada.
Uważni obserwatorzy zauważą jednak, że Marantz nie jest konsekwentny w tej sprawie, bo o ile w systemie SA8005 + PM8005 odtwarzacz ma wejścia cyfrowe (w tym USB), to już w zestawie CD6005 + PM6005 wejścia cyfrowe zainstalowano we wzmacniaczu (oczywiście razem z sekcją DAC). Wnętrze podzielono na trzy sekcje, w środkowej zainstalowano napęd (formatu DVD, skoro mamy odczyt płyt SACD).
Rozbudowany zasilacz zajmuje lewą sekcję, tu warto zwrócić uwagę na starannie zaekranowany transformator toroidalny, który obudowano metalowym pierścieniem. Tuż za mechanizmem dodano płytkę z interfejsami dla wejść cyfrowych. Najciekawszy jest port USB pracujący w trybie asynchronicznym i wspierający nie tylko format PCM o rozdzielczości 24 bitów i częstotliwości próbkowania 192 kHz, ale również DSD w wersjach 2,8 MHz i 5,6 MHz.
Sygnał (cyfrowy) jest przesyłany dalej do prawej sekcji i dużej płytki drukowanej. Wlutowano na nią układ wzmacniacza słuchawkowego i główny przetwornik C/A. Marantz sięgnął po sprawdzony układ Cirrus Logic CS4398 z precyzyjnym zegarem taktującym. Po konwersji sygnał jest podawany do sekcji analogowej, gdzie rządzą już firmowe moduły HDAM.
Odtwarzacz Marantz SA8005 (i wzmacniacz) są dostępne w dwóch odmianach kolorystycznych - czarnej i srebrno-złotej. Pomijając wszystkie obiektywne zalety, tak konstrukcji jak i brzmienia czy pomiarów, jest jeszcze drobny detal, który ucieszy chyba każdego posiadacza tych modeli - napis "Made in Japan".
Wzmacniacz PM8005
W roku 2001, wchodząc w nowe tysiąclecie, przygotowywaliśmy listę 20 najlepszych urządzeń stereofonicznych w sześcioletniej wówczas historii testów "Audio". Nie jesteśmy zwykle wyrywni do takich plebiscytów, wydarzenie było wyjątkowe. Wśród tej złotej dwudziestki znalazł się Marantz PM8000. To jedna z najlepszych konstrukcji zintegrowanych w historii marki, warta przywołania nawet po tylu latach, tym bardziej, że można ją uznać za protoplastę PM8005.
Od tamtego czasu pojawiło się kilka generacji sprzętu Marantza, w tym 8003, wraz z którą firma dokonała zmian w projekcie plastycznym, biorąc za wzór serię Premium. Obowiązuje on nadal - z płaskim, centralnym elementem frontu i obłymi bokami. Zmian nie widać także w układzie regulatorów. Marantz konsekwentnie stosuje elektroniczny układ selektora wejść, manipulatorem jest pokrętło, o aktualnym źródle informuje dioda, a samo kluczowanie sygnałów to już zadanie układów przeniesionych w pobliże tylnych gniazd.
Dwie pary wyjść głośnikowych A i B możemy włączać niezależnie. Jest układ omijający cały przedwzmacniacz i podający sygnał wprost na końcówki mocy, oraz system Source Direct. Tryb ten też ma co omijać, bowiem oprócz zrównoważenia kanałów, Marantz przygotował wyjątkowo rozbudowany system regulacji charakterystyki częstotliwościowej - oprócz niskich i wysokich, niezależnie ustalamy poziom częstotliwości średnich. Listę frontowych atrakcji zamyka wyjście słuchawkowe.
Terminale głośnikowe są bardzo porządne, sygnowane logo Marantza, zaciski mają solidne i metalowe nakrętki. Wszystkie wejścia (złocone) odsunięto w lewo, w jednym, dolnym szeregu ustawiono wejścia liniowe (łącznie pięć), uzupełnione o wyjście dla rejestratora. Specjalny, odizolowany obszar zajmuje wejście gramofonowe (MM), PM8005 ma także wyjście z przedwzmacniacza oraz wejście na końcówki mocy.
Marantz starał się poprowadzić sygnał najkrócej, jak to tylko było możliwe. Za gniazdami wejściowymi od razu zainstalowano więc przełącznik źródeł, bazujący na układzie scalonym. Wszystkie regulatory znajdują się jednak przy przedniej ściance i nie ma innego wyjścia, jak "wędrówka" z sygnałem przez całą obudowę.
Warto przyjrzeć się przedwzmacniaczowi gramofonowemu, bo wprawdzie obsługuje on "tylko" wkładki typu MM, ale w przeciwieństwie do wielu tanich konstrukcji, w których do tej roli zaprzęga się scalaki, Marantz stawia na układ tranzystorowy. Po wyjściu z selektora źródeł, sygnał jest obrabiany w fi rmowych układach napięciowych HDAM SA3. Regulację głośności prowadzi Alps, który zajął niezależną płytkę, podobnie jak wszystkie obwody regulacji barwy.
Końcówki mocy ustawiono prostopadle do frontu, w sekcji wyjściowej znajdują się dwie pary (po jednej na kanał) tranzystorów Sanken 2SA1303/2SC3284, urządzenie pracuje w klasie A/B.
Warto podkreślić sposób wykonania i zabezpieczenia zasilacza, transformator toroidalny został wciśnięty w ekranujący pierścień, barierą dla zakłóceń jest także radiator końcówek mocy. Na pochwałę zasługuje też solidność najważniejszej części obudowy - jej wielowarstwowej, tłumiącej drgania podłogi, do której przecież przykręcono wszystkie komponenty.
Odsłuch
Wspomina się i usprawiedliwia, a nawet chwali, gdy urządzenia niskobudżetowe dodają coś od siebie, aby odtwarzaną muzykę ożywić, bo nie osiągają jeszcze takiego poziomu, który pozwalałby przenieść naturalną dynamikę i inne aspekty "prawdziwego" dźwięku, które tworzą jego wiarygodność. Marantz najwyraźniej należy już do tej ligii, w której gra się w innym stylu - stawiając na pierwszym miejscu czystość i nie martwiąc się o brak muzykalności, która i tak przyjdzie... wraz z kompetentnie odtworzoną muzyką.
Żadnego czarowania - Marantz SA 8005 nie przypadnie więc do gustu tym, którzy w brzmieniu szukają czegoś bardzo specjalnego, ani tym, którzy oczekują brzmienia zawsze przyjemnego, niezależnie od nagrania. Z niejedną płytą, a tym bardziej skompresowanym plikiem, brzmienie traci przejrzystość, ale także barwy, staje się suche i nudne albo nawet męczące. Czy Marantz zawinił zaniedbaniem i zaniechaniem - czyli brakiem interwencji, dobarwiania i wygładzania?
Każde neutralne urządzenie musi przenosić nawet brutalność wypływającą z charakteru niektórych instrumentów czy sposobu realizacji nagrania. Marantz SA 8005 prowadzi wszystko bezkompromisowo, śmiało i szczegółowo. Słychać to zarówno, gdy gra cicho, jak i przy wysokich poziomach głośności. Co kto lubi - jeden lubi słuchać głośno, inny ciszej, ale przecież ten sam sprzęt służy nam w różnych sytuacjach, i nie zawsze słuchamy tak, jak najbardziej lubimy. Nie mogę więc stwierdzić, co jest obiektywnie ważniejsze - czy umiejętność zachowania wyrazistości na niskich, czy porządku i wewnętrznego spokoju na wysokich poziomach. „Robi wrażenie” zwykle głośne granie... ale nie tylko.
Bas jest prowadzony bardzo pewnie - ma zarówno dużo siły, jak i kontrolę, nie jest skracany do punktowych uderzeń, ma soczystość, która jednak nigdy nie rozlewa się ani w stronę najniższych rejestrów, ani nie przesłania średnicy, która nie jest sklejona z basem w sposób kreujący powiększone pozorne źródła dźwięku - jest kompletna, dobrze zrównoważona, ale niepodgrzana.
Jeżeli już jednak szukać gdzieś śladów ciepła, to we wzmacniaczu. Odtwarzacz gra bardzo precyzyjnie, rześko, a więc chłodno... nie ma w tym metalicznego zimna ani szklistości, jest niezmącona różnorodność, która potrzebuje czystości. Próby z płytami SACD ukazały (w każdej konfi guracji, z fi rmowym wzmacniaczem lub bez niego) wyraźną przewagę nad CD. Posiadacze plików HD na pewno z satysfakcją wykorzystają wejście USB.
Na koniec kilka słów o wyjściach słuchawkowych - są dwa. Które wybrać? Różnice są czytelne, każde ma własny charakter. Ze wzmacniacza dostajemy spójne, energiczne, ale trochę zaokrąglone brzmienie; z odtwarzacza wręcz wystrzałowe, krystalicznie czyste, przez co może też sprawiać wrażenie odchudzonego. To bardzo wygodna sytuacja, bo możemy swobodnie wybierać to, które lepiej pasuje do charakteru naszych słuchawek albo do potrzeby chwili.
Radek Łabanowski