Sennheiser Momentum Wireless M3 - konstrukcja i ergonomia
Najnowsze Momentum M3 mają charakterystyczne kształty, ale są wyraźnie większe, pady bardziej obszerne, słuchawki jakby przytyły: ważą teraz 305 g (poprzednio 265 g).
Pałąk wypełniono grubą warstwą gąbki i obszyto naturalną skórą, podobnie wykończono owalne pady. To słuchawki wokółuszne, zamknięte, obszerne poduszki zapewniają nie tylko sporo miejsca, ale stanowią też skuteczną izolację akustyczną.
Charakterystyczne dla słuchawek Sennheiser Momentum Wireless M3 są nieosłonięte, boczne części pałąka; słuchawki można "złamać" do środka (co radykalnie zmniejsza wielkość "przesyłki" w transporcie). Wewnątrz umieszczono czujniki odłączające zasilanie (gdy słuchawki złożymy); po ich rozłożeniu natychmiast wrócą do życia.
Są też czujniki sterujące odtwarzaniem w zależności od położenia słuchawek: gdy więc zsuniemy je na szyję (a nawet lekko odchylimy) telefon (źródło) otrzyma komendę "stop"; odtwarzanie rozpocznie się ponownie, gdy założymy słuchawki na głowę.
Muszle przesuwamy po bocznych szynach, a kuliste przeguby zapewniają finalne dopasowanie słuchawek do kształtu głowy. Działa to bardzo dobrze, mimo że konstrukcja wydaje się mocno usztywniona, a nacisk pałąka (z boku) dość duży.
Jak każde słuchawki zamknięte, Sennheiser Momentum Wireless M3 po pewnym czasie zaczną nas grzać, na co żaden producent nie znalazł dotąd skutecznej recepty.
Elementem serii Momentum M3 były zawsze spiralne odcinki przewodów łączące muszle. Tak też jest i tym razem, kabelki mają płaski przekrój, są szerokie, producent nie starał się ich ukryć.
Sennheiser Momentum Wireless M3 - obsługa
Obsługa bazuje na klasycznych przyciskach, regulacja głośności odbywa się dwoma przyciskami, a trzeci wystarczy do obsługi wszystkich funkcji związanych z odtwarzaczem i rozmowami.
Niezależny hebelek uruchamia system przeźroczystości akustycznej i układ tłumienia hałasu ANC. Jest jeszcze samotny wyzwalacz asystentów głosowych w trzech wariantach (Google Assistant, Apple Siri, Amazon Alexa).
Sennheiser Momentum Wireless M3 - złącza
Sennheiser Momentum Wireless M3 wyposażono w cieszący się umiarkowaną popularnością system parowania zbliżeniowego NFC. Można za to pochwalić nowoczesne, wygodne złącze USB-C (wreszcie!), Sennheiser dołączył przewód z dwoma takimi końcówkami oraz przejściówkę na typowe złącze USB-A (od strony ładowarki).
Ale... w instrukcji obsługi natrafiłem na informację o możliwości odtwarzania muzyki przez złącze USB (równolegle z ładowaniem akumulatorów) - to funkcja zbliżona w działaniu do popularnego rozwiązania USB-DAC, zastosowali ją konkurenci z tego testu.
Niestety, nie udało mi się zmusić M3 do pracy w takim trybie; być może to kwestia "testowego" egzemplarza. Komunikacja przebiega w standardzie Bluetooth 5.0, a (de)kodowanie w trzech systemach: SBC, AAC, aptX (brakuje jednak aptX HD, tutaj znowu przewagę mają Bowers i Dali).
Jest też analogowe wejście audio, ale uwaga: impedancja wynosi wysokie 100 Ω; zastosowane w modelu Gen 3 przetworniki są więc inne niż te z wersji drugiej (tam impedancja wynosiła 28 Ω).
Sennheiser Momentum Wireless M3 nie imponują bardzo długim czasem pracy bezprzewodowej - jedno ładowanie wystarczy na 17 godzin; to też dużo, ale inni potrafią dłużej...
W opakowaniu wraz z Sennheiserami Momentum Wireless M3 znajdziemy materiałowe, usztywnione etui, są też oczywiście kable, wspomniana przejściówka USB-A oraz złącze samolotowe.
Odsłuch
Sennheiser przez całe dekady promował brzmienie zrównoważone, liniowe, neutralne. Wszyscy je szanowali, wielu podziwiało, niektórzy znaleźli w nim spełnienie swoich audiofilskich potrzeb, ale dla innych nie było w nim dość temperamentu.
Wraz z najnowszą generacją słuchawek bezprzewodowych można zauważyć korektę tego kursu w kierunku większej swobody, odejście od pryncypiów związanych z bardzo profesjonalną genezą firmy. Nie jest to jednak rewolucja, lecz ewolucja.
Metoda uczynienia dźwięku bardziej efektownym i atrakcyjnym (przynajmniej dla większości odbiorców) jest znana - to wyeksponowanie skrajów pasma.
Bas jest zamaszysty, a przy tym jego czytelność doskonała. To najfajniejszy bas tego testu, zwraca uwagę, nigdy go nie zabraknie, a przy tym nie zmęczy.
Rytm jest dobrze prowadzony, towarzyszą mu przyjemne "pomruki", a średnica nie zostaje zamulona. Wyraziste, świeże wysokie tony dobrze to równoważą, ale natychmiast ustalmy, że nie są tak ofensywne, błyszczące i absorbujące uwagę, jak z Bowers & Wilkins PX7.
Średnica jest pełna i ciepła, ciążąca bardziej w stronę basu, więc całość nienapastliwa, chociaż angażująca. Wbrew nazwie, Momentum M3 nie są słuchawkami na chwilę, ale zdecydowanie na dłużej.
Można sięgnąć nawet po materiał zrealizowany koszmarnie, płasko czy krzykliwie - da się słuchać; Sennheiser Momentum Wireless M3 są tolerancyjne, przy tym czyste i żywe.
Przy połączeniu przewodowym wzrasta przejrzystość, ale pozostaje subtelność - detale nie zostają wyostrzone. Jednak trzeba potwierdzić obawy związane z relatywnie wysoką impedancją (100 Ω), większość popularnych, mobilnych źródeł (smartfony) nie zapewni dynamiki i tak wysokich poziomów głośności, na jakie je stać.
My też mamy aplikację
Galopującej popularności rozwiązań mobilnych nie da się zatrzymać. Towarzyszą nam już niemal w każdej dziedzinie życia. Aplikacje wpływają na ocenę samego urządzenia, coraz częściej stają się elementem obowiązkowym, nawet jeżeli ich znaczenie sprowadza się do tego, aby wśród wielu innych najnowszych funkcji i systemów producent mógł błysnąć informacją o przeznaczonej dla konkretnego urządzenia "apce". Sennheiser także podąża tą drogą - proponuje własną, "inteligentną" Smart Control App.
Aplikacja wyszukuje słuchawki, łączy się z nimi i podpowiada kilka dodatkowych rozwiązań. Najważniejsze wiążą się z aktywnym systemem tłumienia hałasu.
Okazuje się, że aplikacja jest niezbędnym narzędziem, aby wybrać jeden z trzech trybów pracy ANC; najbardziej skuteczny jest Max, środkowy Anti-Wind, a najdelikatniejszy Anti-Pressure. Nazwy mogą sugerować daleko idącą specjalizację każdego trybu, ale w praktyce chodzi przede wszystkim o intensywność korekcji.