Słuchaweczki Koss The Plug mają formę niewielkich, obłych kapsułek w kolorze niebieski metallic (podobnie jak wcześniejszy hit Sennheisera - MX500), zakończonych miękkimi rureczkami, które mają dostarczyć dźwięk jak najbliżej błony bębenkowej.
Rureczki opatulone są miękkimi elementami, które mają z kolei za zadanie jak najlepiej dopasować się do kształtu wnętrza ucha. W tym celu dostajemy kilka par "nakładek" o różnych kształtach.
Chociaż na pierwszy rzut oka takie podejście jest niewygodne, to tylko w ten sposób jesteśmy w stanie zapewnić takie sprzężenie pomiędzy membraną słuchawek a błoną bębenkową, które będzie gwarantowało dobre przenoszenie niskich częstotliwości. Warto powiedzieć, że w podobny sposób "wyekwipowane" przybywają najlepsze słuchawki tego typu na rynku firmy Etymonic (za 300 dolarów...).
I właśnie od owego dopasowania należy zacząć test. Początkowo myślałem, że to tylko ja mam takie niewymiarowe uszy, ponieważ żadna z nakładek nie pasowała (wszystkie były za duże) i przy najmniejszym ruchu słuchawki wypadały z uszu, jednak krótki wywiad potwierdził, że nie tylko ja mam takie problemy.
Rozwiązanie wprawdzie było na wyciągnięcie ręki, ponieważ wystarczyło nieco przyciąć największe cylindry i gotowe, ponieważ jednak słuchaweczki zostały do testu wypożyczone, nie chciałem zachować się jak barbarzyńca. Zakupiłem więc w aptece stopery w formie plastycznego tworzywa. I w ten sposób miałem Koss The Plug dopasowane specjalnie do mojego ucha.
Odsłuch
Wszystkie te zabiegi, chociaż może i uciążliwe, opłacą się z nawiązką. Dźwięk słuchawek Koss The Plug jest plastyczny, z bardzo niskim basem (jak na pluginy) i ładną, nieco perlistą górą.
Bez względu na to, czy odsłuchiwałem je z moim zaufanym przenośnym radyjkiem, czy z niedrogim discmanem syna, dźwięk zawsze był przyjemny i nie było słychać słabości źródła. Co ciekawe, z droższymi discmanami dźwięk był znacznie lepszy, co z kolei dobrze świadczy o możliwościach analitycznych Kossów.
Koss The Plug grają inaczej niż Sennheisery i bliżej im do poprzedniej wersji tych ostatnich (MX500). Jak dla mnie bomba - nie są to może słuchawki Etymonica (słyszałem takie pogłoski), ale jak za te pieniądze, są znakomite. Rekomenduję je wszystkim tym, którzy lubią słuchać coś w "locie", a nie ścierpią słabego dźwięku.
W.P.