Prezentowane tym razem słuchawki należą do dwóch innych sub-kategorii: MX550 są to konstrukcje tzw. "plug-in", czyli douszne, zaś PX10 Sennheisera są pośrednią formą pomiędzy Kossami i MX-ami, gdyż posiadają kabłąk, zaś ich przetworniki nie mają typowych muszli i wprowadzane są częściowo do ucha.
Model MX550 jest następcą bardzo popularnych słuchaweczek MX500, które w tej rubryce jakiś czas temu testowaliśmy. Widoczne zmiany objęły projekt plastyczny - wciąż wykończenie obejmuje lakier metalic, jednak teraz ma on kolor czarny, zaś do całości dodano srebrne elementy.
Niestety, do mnie te zmiany nie za bardzo przemawiają, gdyż MX500 miały bardzo zgrabną, dynamiczną sylwetkę i widać, że nowy model ma apelować do potrzeb młodszych odbiorców.
Przewód połączeniowy jest jednak równie dobry jak poprzednio, gdyż wykonano go z miedzi OFC i jest prowadzony osobno dla każdego kanału od samego wtyku mini-jack. Dźwięk nowych słuchawek również jest inny.
Poprawie uległa góra i środek, które są czystsze i bardziej precyzyjne. Nie zawsze wyjdzie to jednak na dobre, ponieważ perlista i słodka góra starszego modelu pozwalała na jego użycie z urządzeniami ze średniej "półki".
Bas 550 jest niestety lżejszy i nie ma tego wypełnienia co w 500. Tak więc, w pewnych dziedzinach pewien postęp jest i nowe Sennheisery w kategoriach absolutnych są lepsze niż stare.
PX10 Sennheisera są najtańszymi konstrukcjami w swojej klasie (MX550 są najdroższe...) i z powodów oczywistych nie mają tej klasy co MX550. Jak na tę kategorię sprzętu, są jednak bardzo przyjemne, prezentując dźwięk z ładną górą i dobrą przestrzenią.
Dość wyraźnie słyszalne jest podbarwienie, jednak nie przeszkadza on w naprawdę dokładnym wglądzie w nagranie. Być może dzięki temu fantastycznie zabrzmiał klawesyn i instrumenty dęte.
Bardzo ładnie zaprezentowany został wymiar w głąb, pozwalając wokalistom stanąć dalej niż zazwyczaj. Słuchawki, pomimo delikatnej budowy, dobrze leżą na głowie i nie czuje się ich obecności.. Jedyny zarzut, to nieco zbyt krótki przewód połączeniowy (1 m.).
Wojciech Pacuła