Słuchawki Beyerdynamic DT 860 zbudowane są według klasycznych wzorców i proporcji dla modeli otwartych. Część tworzywa sztucznego nieźle imituje aluminium, ale bez zbędnych ekstrawagancji.
Duże okrągłe muszle przylegają do głowy pewnie dzięki solidnemu trójdzielnemu pałąkowi - część środkowa jest elastyczna, a w sztywnych bokach ukryto precyzyjny mechanizm rozsuwający.
Gąbki w Beyerach znacząco różnią się od reszty konkurencji - nie jest to balonikowaty obwarzanek przylegający nam mięciutko do twarzy; tutaj obszyta materiałem (dość twarda, ale bez przesady) gąbka została uformowana w kształt rozchylającego się kielicha (nie widać tego spod czarnej tkaniny, ale czuć w dotyku), który kontaktuje się ze skórą jedynie wąską krawędzią.
W pierwszym momencie uczucie jest dość dziwne, lecz po kilku minutach zapomina się, że w ogóle mamy na głowie jakieś słuchawki, mimo że z uwagi na sporą masę całości pałąk dociska je z większą siłą. Beyerdynamic DT 860 trzymają się więc pewnie i komfortowo.
Jednostronnie podłączony (nieodpinany) przewód prawie w ogóle nie ma tendencji do szurania, za co słowa uznania dla producenta, bo nic mnie bardziej nie wkurza jak niemożność kręcenia głową w czasie słuchania muzyki.
Beyerdynamic DT 860 mają "to coś", co powoduje, że trzymamy je na głowie dłużej, niż to początkowo zaplanowaliśmy. Jest tu nie tylko łatwość przyswojenia sobie naturalnego, swobodnego, nieagresywnego brzmienia, ale też coś bardzo specjalnego - te słuchawki dają, gdy trzeba, potężnego kopa.
Wszystkiego jest więcej, wszystko jest bogatsze, tak jakby muzyków z kwartetu smyczkowego wsparto orkiestrą. Dynamika! Ale to nie takie proste...
Szukam w głowie jakiegoś porównania adekwatnego do tej sytuacji... to tak jakby na wakacjach u dziadków zjeść kromkę jeszcze ciepłego chleba, prosto z pieca, posmarowaną świeżo zrobionym masłem - rozumiemy się?
Fantastyczne wokale, pełne mocy i emocji. Góra pasma ciągnie wysoko, ale bez narzucania się, bez dzwonienia i cykania. Słucha się tego z prawdziwą przyjemnością, o ile lubi się takie pełne, soczyste, ciepłe brzmienia. A trudno nie lubić.
Waldemar (Pegaz) Nowak