Będąc świeżo po obejrzeniu serii siedmiu filmów "Martin Scorsese przedstawia: The Blues - muzyczna odyseja" chętnie sięgnąłem po trzypłytowy album "Blues & The City". Zwłaszcza, że płyty bluesowe bardzo rzadko wpadają mi w ręce. Po prostu nie docierają do Polski, bo dystrybutorzy nie chcą ich importować, ani promować.
Panuje przekonanie, że blues nie jest w Polsce popularny, a szkoda. Legendarny Willie Dixon powiedział: "Blues to korzenie, wszystko inne to jego owoce" i trudno się z nim nie zgodzić. Oczywiście pomijam muzykę klasyczną.
Warto sięgnąć po "Blues & The City" choćby w celach edukacyjnych. Tylu wielkich muzyków, prekursorów różnych odmian bluesa, rhythm and bluesa i rocka nie znajdziemy na jednym albumie. Poza tym słucha się tej muzyki z przyjemnością, przytupując nogą. Już czekam na letnie wypady autem, żeby posłuchać sobie tych płyt w drodze. Przygrywać mi będą: Muddy Waters, John Lee Hooker, B.B. King i inni, a ja będę mknął w siną dal.
Marek Dusza
MY MUSIC/UNIVERSAL MUSIC