Piszę tę recenzję na tydzień przed występem legendarnego saksofonisty, największego z żyjących jazzmanów, na festiwalu Jazztopad we Wrocławiu. W ubiegłym roku odbył urodzinowe tournée "Sonny Rollins @80", a nagrania z Japonii i nowojorskiego Beacon Theatre wydano na "Road Shows vol. 2".
W lipcu 2010 miałem szczęście być na jego koncercie na North Sea Jazz Festival w Rotterdamie. Wchodził na scenę krokiem staruszka, przygarbiony lecz skupiony. Kiedy chwycił za saksofon odmłodniał o trzydzieści lat. Dął z werwą i zapamiętaniem, przekonany, że ma jeszcze dużo do powiedzenia, jego brzmienie nie jest jeszcze tak doskonałe, musi ćwiczyć i próbować, a najlepszym dopingiem jest dla niego publiczność. Ta na koniec wstała z miejsc, a Sonny Rollins podniósł wysoko nad głowę swój saksofon, jak dawniej.
W Nowym Jorku gośćmi specjalnymi byli: Ornette Coleman, z którym zagrał po raz pierwszy w życiu, a także: Roy Hargrove, Jim Hall, Roy Haynes i Christian McBride. Wszyscy składali jubilatowi życzenia, a on sam zapowiadał artystów i utwory. Chciałoby się obejrzeć zapis wideo tego wzruszającego wydarzenia. Jestem pewien, że Kolos Saksofonu zagra nam jeszcze wiele prawdziwie jazzowych nut i doprowadzi do ekstazy niejedną salę koncertową.
Marek Dusza
Doxy/Universal