Kolejny album August Burns Red miał być manifestem, dowodem poszukiwania nowej drogi dla siebie. Co więcej, według gitarzysty JB Brubakera, miał być odcięciem się od nudnego metalcore`a.
Panowie mają niejednego asa w rękawie (popis umiejętności dali na "Leveler"), a gdy weźmiemy pod uwagę fakt, jak sprawni są z nich instrumentaliści (każdy z osobna - sprawdźcie na koncertach), można dojść do wniosku, że mają przed sobą jeszcze niejedno wielkie i wartego zapamiętania wydawnictwo.
"Rescure & Restore" nie jest żadną stylistyczną woltą dla tego zespołu, ale niemetalowe elementy są największą zaletą tego albumu (już nawet nie chodzi o zupełnie inne gatunki jak blues, punk czy karaibskie rytmy).
To, w jaki sposób August Burns Red żonglują nastrojami, intensyfikując zarówno ładunek emocjonalny, wzmocnienie agresji przez największą ilość blastów, jak i wyjście poza schemat - wspierają się chórami, instrumentami smyczkowymi lub, jak kto woli, partiami żywej orkiestry - pozwala spojrzeć na ten materiał z zupełnie innej perspektywy.
Po latach dostarczania mniej lub bardziej tego samego, czyli niezwykle energicznego metalcore`a urozmaiconego breakdownami w dziwnych metrach, idącego w parze z bardzo zaawansowanymi technicznie riffami, panowie powiedzieli dość - czas zrobić coś innego. Chwała (dosłownie) Panu, że nie odcięli się od metalcore`a w całości, ale kierunek w jakim podążają, jeszcze bezpiecznie i trochę nieśmiało, jest co najmniej perspektywiczny.
Co dalej? Czas pokaże. Póki co "Rescue & Restore" nie nudzi, wręcz przeciwnie, wzmaga apetyt na August Burns Red. Jesienią przekonamy się, jak ten materiał wypada na żywo. Nie ukrywam, że przy nieco punkowym "Fault Line" czy urozmaiconym solo na trąbce "Creative Captivity" mam zamiar poszaleć niczym zbuntowany nastolatek. Będzie się działo. Koncertowego arsenału tym panom nie brakuje. Z całą pewnością nie na tym albumie.
Grzegorz "Chain" Pindor