Największa siła Roba Zombie zawsze tkwiła w jego charakterystyczności. Ma dobre znajomości w branży, pomagają mu ludzie z szerokiego kręgu sztuki, choć przecież jego twórczość jest kiczowata, muzyka mało oryginalna, a teksty osadzone w stylistyce horroru, banalne i nie mające zbyt wiele sensu.
A jednak, na przestrzeni lat Rob Zombie nagrał sporo wpadających w ucho piosenek, a jego recytacje na tle pulsujących, gitarowych riffów są rozpoznawalne tak samo jak dźwięki najbardziej legendarnych kapel świata. Rewelacyjne gitarowe riffy przygotował na album ciągle niedoceniany i uznawany za komika John 5. Jednak, mimo geniuszu, jaki objawia na "Hellbilly Deluxe 2", całość nie może zostać uznana za klasyczną płytę Roba. Tak, jest to powrót do korzeni, na płycie pojawiają się solówki, a mroczne i makabryczne teksty zadowolą starych fanów. Nowe kompozycje nie mają jednak tej specyficznej dynamiki, znanej ze starych płyt. O ile na "Educated Horses" mieliśmy nadmiar człowieka - Roba, a zabrakło Zombie, teraz sytuacja się odwróciła, bo schemat twórczości jest obecny, ale zawiodła nieobecność ludzkiego szlifu.
M. Kubicki
UNIVERSAL MUSIC