Po dziś dzień nie rozumiem, dlaczego większość fanów Shai Hulud uważa, że "jedynka" była najlepsza. Szczyt tego, co nazywamy "musicanship", panowie na moje ucho osiągnęli na lubianym przez fanów melodyjnego metalu oraz hc "Misanthropy Pure", a to, co serwuja nam na swoim nowym, premierowym i wydanym po siedmiu latach wydawnictwie, to kontynuacja kierunku obranego na tamtym albumie.
Przyznam, że miejscami pan Fox gra prościej, niż można by tego po nim oczekiwać, nie zmienia to jednak faktu, że praca gitar na "Reach beyond The Sun" jest ambrozją dla wszystkich zwolenników dobrego riffu, gitarowych popisów z wykorzystaniem zróżnicowanych harmonii, a przede wszystkim, ucztą dla tych, którzy cenią sobie zapamiętywalność materiału.
Jedenaście premierowych kompozycji Shai Hulud to pokaz naprawdę konkretnych umięjętności kompozycyjnych, showcase perfekcyjnej gry rytmicznej i bezlitosny oraz chwilami podniosły cios (vide utwór tytułowy). Dla fanów sing-a-longów znalazło się co najmniej kilka wersów, które z pewnością będą drzeć na koncertach (pytanie z kim w roli wokalisty?). A jeśli nie w klubie to w domowym zaciszu, wtórując Chadowi Gilbertowi oraz reszcie ex-wokalistów grupy plus gościnnym krzykaczom z The Ghost Inside i Alpha & Omega.
Odkąd pamiętam, niezależnie od tego, kto stał za mikrofonem w Shai Hulud, podobał mi się ich sposób narracji w tekstach oraz fakt, że nie sa to - kolokwialnie mówiąc - wypociny o dupie maryni, a nierzadko całkiem trafne obserwacje tego, co zżera ludzkość. To się właśnie liczy - przekaz podparty doskonałą muzyką. Choć brzmienie trochę średnio mi siada (dziwny werbel, trochę za mało basu), to i tak uważam "Reach Beyond The Sun" za nadzwyczajnie dobry album.
Jak na początek roku aż za dobry. Oby kolejnych dziesięć miesięcy przyniosło same podobne wydawnictwa. Zobaczymy, czy Terror, Madball, młodzież z Counterparts i Hundredth oraz reszta śmietanki staną na wysokości zadania.
Grzegorz "Chain" Pindor