Ostatnio w wywiadzie z wokalistką Skunk Anansie ustaliłem, że albumy, jakie ostatnio pojawiają się na rynku, są zdecydowanie za długie i że powrót do płyt, na które składa się 8-10 kompozycji, mogłoby wynieść współczesną muzykę na wyższy poziom. Nie każdy jednak podziela nasze zdanie.
Ostatnio modne stało się nagrywanie albumów wielopłytowych, udostępnianych w niewielkich odstępach czasu. Zdecydowało się na to Green Day, Coheed And Cambria, a także Stone Sour. Corey Taylor, który ostatnio odstawił na bok działalność Slipknota, skomponował z Jimem Rootem najdojrzalszy album grupy, który, nomen omen, opowiada właśnie o dorastaniu i rozterkach z tym związanych.
Pierwsza część "House Of Gold & Bones" to najcięższa i najmroczniejsza płyta Stone Sour, choć oczywiście nadal utrzymana w bardzo bezpiecznych ramach alternative metalu. Neo-grunge`owe wpływy są tu również widoczne, choć pewne inspiracje związane z muzyką chociażby Alice In Chains, nie wpływają na wizerunek całego albumu. Ostatecznie Taylor w swojej kategorii dostarcza fanom najlepszą muzykę, jednak nic nie wskazuje na to, by kiedyś spełnił swoje dużo bardziej górnolotne ambicje.
M. Kubicki
Warner