Nowa płyta AC/DC jest najmilszą niespodzianką, jaka mogła spotkać fanów muzyki i to nie tylko tych spod znaku metalu. "Power Up" stanowi hołd złożony zmarłemu w 2017 roku Malcolmowi Youngowi – filarowi i założycielowi słynnej australijskiej grupy.
Piosenki powstały w oparciu o wcześniejsze pomysły muzyczne obu braci Youngów, głównie te z sesji "Black Ice" z 2008 roku. Jeśli dodamy, że album powstał w składzie najbardziej zbliżonym do klasycznego, z powracającym do zdrowia wokalistą Brianem Johnsonem, Angusem Youngiem i jego kuzynem Steviem Youngiem na gitarach, Cliffem Williamsem na basie i banitą Philem Ruddem na perkusji - to szczęście będzie niemal pełne. Tym bardziej że AC/ DC brzmią jak za najlepszych lat.
Zupełnie nie widać po nich upływającego czasu. Wokal Johnsona jest tak samo mocny, zdarty i wyrazisty, jak wtedy, kiedy powstało "Back In Black" (hołd dla pierwszego wokalisty grupy Bona Scotta). Gitarowe riffy niosą piosenki, że aż miło.
Brzmienie na "Power Up" jest soczyste, trochę szorstkie, ale tak właśnie powinien być zrealizowany rockowy album - bez żadnego podbijania dźwięku, przepuszczania wokalu przez auto tune i tym podobnych zabiegów. Instrumenty brzmią soczyście, dynamika nagrania jest tak wysoka, że aż chce się w pełni wykorzystać możliwości, jakie daje moc wzmacniacza.
Grzegorz Dusza
Sony Music