Swoim doskonałym debiutanckim albumem " Lungs" Florence Welch podbiła serca słuchaczy i zdobyła przychylność krytyki. Nie dziwi więc, że w Wielkiej Brytanii okrzyknięto ją najbardziej intrygującą wokalistką ostatniej dekady, talentem na miarę Kate Bush.
Oczekiwania, co do drugiego albumu były ogromne, ale Florence uniosła ten ciężar. Na "Ceremonies" kreuje własny świat, którego nie można zakwalifikować ani jako rockową alternatywę, ani piosenkę pop. W barwnych instrumentalizacjach
sięga po pianino, gitarę, smyczki i chóry, a całość została delikatnie przyprawiona elektroniką.
Walijka swoim dźwięcznym śpiewem przywołuje czasy świetności Kate Bush i Elizabeth Frazer z Cocteau Twins. Płyta "Ceremonials" aż skrzy się od pomysłów, choć malkontenci pewnie znów będą narzekać na przesadny patos i uteatralnienie wykonań.
Grzegorz Dusza
Universal