Dziesięć lat temu ukazał się bestsellerowy album brytyjskiego wokalisty i pianisty Jamiego Culluma "Twentysomething". Mieliśmy okazję podziwiać go na Torwarze, kiedy zaczął koncert od solowego występu czekając, aż z lotniska dojedzie jego zespół.
Jamie Cullum był znany z tego, że skakał przez fortepian, spadał na klawiaturę jak jastrząb na kuropatwę bądź śpiewał stojąc na fortepianie. A potem u nas słuch po nim zaginął, nie docierały tu jego nieliczne nowe płyty.
Ale Jamie Cullum powrócił w wielkim stylu, z obfitością nagrań. Dwupłytowy "Momentum" jest uzupełniony płytką DVD z wyznaniami artysty na temat każdego utworu, a jest piętnaście studyjnych plus sześć - zapis występu na żywo "Live From Abbey Road" - ciekawy pomysł.
Powrócił, ale nie jest to już jazzujący Cullum, lecz popowa gwiazda z intrygującym repertuarem. W Abbey Road zaśpiewał świetny duet z odkryciem brytyjskiej wokalistyki Laurą Mvulą. Brytyjczyk jest ekscytujący jak dziesięć lat temu.
Otwierająca "Momentum" melodyjna, znakomicie zaaranżowana piosenka "The Same Things" mogłaby się stać przebojem, gdyby była skierowana do mniej wymagających, a nie do wyrafinowanych słuchaczy potrafiących docenić pracę producenta, kunszt kompozytora i wykonawcy. Dobry album, ale zbyt ambitny dla mas.
Marek Dusza
ISLAND / UNIVERSAL
