Kilka lat temu zmarł Vic Chestnutt, genialny kompozytor muzyki folk i country, a jednocześnie przyjaciel Kurta Wagnera, lidera zespołu Lambchop. Płyta "Mr. M" została dedykowana właśnie jemu, nie dziwi więc dosyć nostalgiczny klimat i duże nacechowanie emocjonalne.
Cieszy jednak fakt, że nic nie jest tu na siłę. Wszystko płynie prosto z serca i miłości do muzyki. Leniwe oraz łagodne dźwięki w bardzo przyjemny sposób wwiercają się w głowę, mimo że nie są to wesołe kompozycje. Zespół wciąż posiada swoje autorskie brzmienie, a jednocześnie utwory zachowują swoją indywidualność.
Jeśli więc ktoś śledzi twórczość zespołu z Nashville od samego początku, to może być pewny, że ich jedenasta płyta z pewnością nie będzie wtórna. Album "Mr. M" to dzieło magiczne. Niezwykle trudno powiedzieć, co sprawia, że tej niezwykle smutnej mieszanki country, popu i jazzu chce się słuchać. Ma ona na pewno działanie uspokajające i terapeutyczne, dlatego z pewnością sprawdzi się na gorsze wieczory. Głęboki głos Kurta Wagnera w połączeniu z delikatnymi smyczkami i sposobem, w jaki gra instrumentarium zespołu Lambchop, to zdecydowanie przyjemny, muzyczny psychoterapeuta.
M. Kubicki
City Slang