Jeśli szukać postaci, której klubowa muzyka taneczna zawdzięcza obecność w świadomości masowego słuchacza, to bez wahania wskazałbym na Moby`ego. On jako pierwszy przedstawił ją w na tyle przystępnej formie, że trafiła na listy przebojów pop.
Kto nie pamięta tak znakomitych piosenek jak "Why Does My Heart Feel So Bad?" czy "Lift Me Up". Na jego jedenastym albumie niby nic się nie zmieniło, a jednak muzyka straciła dawną przebojowość. Utwory ciągną się jak guma do żucia bez określonego celu. Nie robią większego wrażenia ani jego fortepianowe impresje, ani piosenki śpiewane przez zaproszonych gości. A jest ich całkiem sporo i to z najwyższej półki.
Moby nie potrafił wykorzystać potencjału Marka Lanegana (Screaming Trees, QOTSA, Twilight Singers), Wayne`a Coyne`a z The Flaming Lips czy indiefolkowca Damiena Jurado. Najlepsze wrażenie pozostawia Kanadyjka Cold Specks śpiewająca w utworze "A Case For Shame". Na plus Moby`emu należy zapisać perfekcyjną realizację albumu.
Grzegorz Dusza
WARNER