Beck jest jednym z tych artystów, którzy mają otwartą głowę i wciąż potrafią zaskoczyć słuchacza czymś nowym i intrygującym. Czternasta płyta w dorobku pięćdziesięcioletniego artysty jest sentymentalnym powrotem do lat 80.
Zrealizował ją wspólnie Pharrellem Williamsem, który jest gwarantem najwyższej jakości produkcji. Do tego, że Beck nagrywa całkiem odmienne w klimacie płyty, zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ale nigdy nie miał w dorobku tak wyciszonego i melancholijnego dzieła.
Piosenki mają kosmiczną aurę, potęgowaną przez ciepłe syntezatorowe, niemal bajkowe brzmienie. Nie ma tu natarczywych tanecznych bitów, może z wyjątkiem radośnie rave’owego "Saw Lightning". Śladowo pojawia się na płycie hip hop, z którym Beck i Williams często flirtują i to ze znakomitym skutkiem.
Jeśli szukać jakichś porównań, to Beckowi najbliżej tu do produkcji Tame Impala, MGMT, Air czy ogólnie dream-popu. Jego śpiew jest wyjątkowo łagodny, rozmarzony, jakby zawieszony w muzycznej próżni.
Słuchanie "Hyperspace" wspaniale relaksuje, wprowadza w dobry nastrój o każdej porze dnia. Nie ma tu przebojów, ale nie ma też przypadku. Jednorodny, doskonale zrealizowany album jednego z najważniejszych muzyków XXI wieku.
Grzegorz Dusza
Universal