Julia Marcell z płyty na płytę winduje poprzeczkę coraz wyżej, dostarczając coraz bardziej przemyślane koncepcyjnie dzieła. Jej piąty album "Skull Echo" łączy ze sobą świat muzyki i kina.
Tematycznie połączone płyta i film, który ma powstać na podstawie scenariusza i w reżyserii Julii Górniewicz (to prawdziwe nazwisko artystki) są opowieścią o postrzeganiu przez nas świata, szumie informacyjnym, którym jesteśmy zewsząd atakowani, samotności i potrzebie bliskości z drugim człowiekiem.
Album "Skull Echo" powstał w Berlinie, gdzie artystka mieszka od lat, we współpracy z producentem Michaelem Havesem. Pozwoliło to nadać piosenkom przestrzenne, zdominowane przez elektronikę brzmienie.
Muzyka początkowo może wydać się dość trudna w odbiorze, tym bardziej, że Julia Marcell podążała dotąd ścieżką przystępnego dla ucha alternatywnego popu. Futurystyczna otoczka ma tu jednak swoje uzasadnienie. Piosenki brzmią bardzo filmowo, onirycznie i melancholijnie, do czego przyczynia się także delikatny i subtelny śpiew artystki.
Element niepokoju i tajemnicy wprowadzają transowe bity. Nie brak tu wciągających melodii, choć trzeba się w te piosenki zagłębić, przytulić je. Niemal cały album Julia Marcell zaśpiewała po polsku, co sprawia, że łatwiej jest nam wniknąć w osobisty świat bohaterki.
Marek Dusza
Mystic