Na okładce czwartej płyty "Proxy" Julia Marcell leży wśród kiczowatych przedmiotów związanych z popkulturą. Świetnie oddaje ona zamysł albumu, w którym artystka odwołuje się do masowej kultury.
"To moja reakcja na tu i teraz, na naszą rozkrzyczaną, odblaskową rzeczywistość" - mówi Julia Marcell. Dodaje także, że w końcu dojrzała do tego, by napisać wszystkie teksty w języku polskim. Jako autorka wypada bardzo przekonująco.
Konkluzja jej piosenek jest dość gorzka, bo otoczeni internetowymi serwisami, portalami społecznościowymi, telewizyjnymi show-talentami, promocjami, konsumpcjonizmem, politycznymi przepychankami i kultem piękna, gubimy własną osobowość, nasze życie staje się tak samo sztuczne i puste jak kreowana wokół nas rzeczywistość.
W otwierającym album utworze "Tarantino" mamy słowny cytat z piosenek Lombardu i Urszuli z lat 80. To także element fascynacji Julii popkulturą i polską piosenką tamtych czasów. Jej utwory są zbudowane na elektronicznych dźwiękach klawiszy, ale ważną rolę pełni także żywa sekcja rytmiczna, nadająca kilku piosenkom funkowy groove.
Artystka sięgnęła także po dźwięki marimby i kwartet smyczkowy w singlowym "Andrew". Julia Marcell z płyty na płytę winduje poprzeczkę coraz wyżej i miejmy nadzieję, że "Proxy" to nie jest jej ostatnie słowo.
Grzegorz Dusza
MYSTIC