Mark Lanegan nie był gwiazdą pierwszej wielkości ery grunge`u, ale to właśnie z nim czas obszedł się najłagodniej i to teraz on uchodzi za ikonę tego stylu. Choć wielu jego kolegów przeszło już na drugą stronę, on wciąż pozostaje aktywnym twórcą o niespożytej energii.
Mark Lanegan współtworzył tak znane marki jak Queens Of The Stone Age, The Twilight Singers, Mead Seasons i Soulsavers. Do tego regularnie wydaje znakomite albumy solowe (b jest jego dziesiątym dziełem).
Przyznam, że uwielbiam jego głos – zachrypnięty o zamszowej barwie, przesiąknięty papierosowym dymem i whisky. Ten facet musiał wiele przejść w życiu i przez to wzbudza jeszcze większą sympatię. Jak zawsze u tego artysty, dominuje nastrój smutku, tajemniczości i zmysłowości, jak w promującej wydawnictwo kompozycji "Nocturne".
Zdecydowanie żwawszy, wręcz skoczny jest "Emperpor", w którym Lanegan śpiewa niczym Iggy Pop. W wyrosłych z tradycji rock`n`rolla, bluesa i folku mrocznych piosenkach Lanegana niewiele pozostało ze stylistyki grunge`u. W "Sister" główną rolę powierza klawiszom, a w tle pobrzmiewa saksofon. Do krautrocka nawiązuje zaś "Blue Blue Sea".
Na okładce "Gargoyle" znalazła się stalowa brama. Artysta w ten sposób stawia przed słuchaczem granicę, chce pozostać postacią, której twórczość nie sposób przeniknąć do końca.
Grzegorz Dusza
HEAVENLY/PIAS