Współzałożyciel Screaming Trees oraz były członek Queens of the Stone Age i Mad Season powraca z dziewiątym już albumem zatytułowanym "Phantom Radio". Znany wokalista tym razem zdecydował się na połączenie swoich grunge`owych korzeni z syntezatorami rodem z płyt Joy Division i bluesowym spokojem bliskim twórczości Toma Waitsa, co z pewnością przyciągnie uwagę potencjalnych fanów.
Najbardziej zaskakujące jest to, że Mark Lanegan zdecydował się na tworzenie swojej muzyki poprzez... aplikację na smartfona. Funk Box tym razem prawie w zupełności wystarczył, aby powstało niemal czterdzieści minut muzyki, a sam Amerykanin wypowiada się na ten temat w ten sposób: "Tym razem nie bawiłem się w podłączanie mojej 909-tki ani 808-ki, ponieważ znalazłem je w aplikacji. Dołączyłem tylko partie perkusji i dodałem muzykę przy pomocy syntezatora lub gitary".
Oczywiście kończący w tym roku pięćdziesiąt lat wokalista nie byłby sobą, gdyby w jego kompozycjach nie dominowały ponure teksty, często poruszające tematy jak alkoholizm, utrata miłości czy wizje apokaliptyczne. Krótko mówiąc - melancholia pełną gębą.
Na następcy "Imitations" najlepiej radzą sobie "Waltzing In Blue" oraz "Seventh Day, które momentalnie wprowadzają słuchacza w pewien rodzaj transu. To właśnie tutaj syntezatory budują idealny klimat pod liryki wokalisty, tworząc razem niezwykle spójne kompozycje krążące wokół synth popowych klimatów.
Chwilami można się zastanawiać jak on to robi, ponieważ klimat potrafi rzeczywiście powalić. Melodia z przykładowego "The Killing Season" potrafi jeszcze długo po przesłuchaniu krążyć po głowie. Na koniec należy wspomnieć również o produkcji płyty, która nie jest zbyt wygładzona. Całość brzmi całkowicie naturalnie, co staje się kolejnym atutem "Phantom Radio".
Płyta w pewien sposób zaskakuje, ponieważ Mark Lanegan wkracza w nowe rejony, w których radzi sobie aż nadto dobrze. Oprócz kilku słabszych momentów, gdzie wokalista stara się upchnąć zbyt wiele pomysłów w jednej kompozycji, Phantom Radio broni się sama, stając się jedną z lepszych w dyskografii Lanegana.
Marcin Czostek
Mystic